poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 22

Tata z Niallem i Liamem siedzieli w salonie a ja udałam się w strone drzwi, choć ledwo usłyszałam dzwonek przez ich śmiechy.
-Jooooooooshhhhhh!!!!!!!! - wybuchnęłam skacząc w objęcia brata.
-Też miło mi cię widzieć.
-A ciocia dalej taka sama. - odezwał się mały potworek który ledwo odrósł od ziemi. A mówiąc dokładniej moja bratanica.
-Biegnij do dziadka. - wskazał jej palcem Josh.
Dziwnie człowieka który ma 45 lat nazywać dziadkiem no ale cóż.
-Jaka słodzinka. - uśmiechnął się szeroko Liam.
Josh szeptem spytał się mnie co to za chłopacy.
Nie chciał mi wierzyć że to moi znajomi, no ale cóż. Jeszcze nie zna wszystkich xD
Są tacy kochani, mała to cały tatuś.
-Gdzie masz Suzie?
-Dziś w pracy. A ja szukam nańki. - uśmiechnął się szeroko.
-Mała może zostać u nas, spokojnie. - powiedziała mamuśka.
-Taak, pójdziemy na plac zabaaw. - odparł Liam.
-Pójdziemy? - zdziwiłam się.
-No tak, Emily trzeba się rozluźnić.
-Ja odpadam, Barbara przyjechała. - dodał Niall.
Coś mnie doszły słuchy o tej lasce, ale nie wiem dokładnie o co chodzi.
Więc po chwili mała Elka szła za rączką pomiędzy mną a Liamem.
Bałam się i to okropnie, że za chwile jacyś dziennikarze zwalą nam się na głowe i zaczną robić zdjęcia. Co jak co ale z tym dzieckiem to wyglądamy jak jakaś szczęśliwa rodzinka.
Tylko, że Liam jest z Danielle którą kocham jak siostre.
Ale...kiedy byłyśmy na placu zabaw Niall zadzwonił do Liama żeby wracał bo ma jakąś sprawe do niego.
-To co teraz młoda? Zostałyśmy same. - kucnęłam przy Elce.
-I dobrze. Po co faceci.
-Mała feministka widzę się rodzi. - usłyszałam nad swoim uchem.
Louis Tomlinson.
-A jednak babskie popołudnie się nam nie uda. - odrzekłam.

-Eleanor to jest wujek Louis. - przedstawiłam go i się przywitali.
-Wujek Niall, wujek Liam, wujek Louis...kurrrczak pieczony.
-Ja jej tego nie nauczyłam. - spojrzałam od razu na Louisa.
-To może drogie panie dadzą się zaprosić na lody? - spytał a młoda go przytuliła.
Słodki widok, mała niby cwana po tatusiu ale jeśli chodzi o słodycze to potulna.
Zastanawia mnie to czy Niall specjalnie zadzwonił po Liama czy co oni odpierniczają.
Ja wiem, że oni próbuja nas zjednoczyć ale narazie im się to nie udaje. I raczej nie uda.
Muszę się martwić Harrym i Roxanne, to jest dopiero apokalipsa.
-Ciociu, ciociu. - pociągnęła mnie za nogawkę od spodni.
Schyliłam się bo chciała mi wyszeptac do ucha.
-Skąd bierzesz tych wszystkich przystojniaków?
-Aa myślałam, że jesteś feministką. - odparłam jej a ona wróciła do rozmowy z Louim.

Oczami Roxy.
Poszłam na impreze, musiałam się odstresować, inaczej się nie da.
Nic nikomu nie powiedziałam, nie potrzebuję wsparcia i ich ramienia, dam sobie rade sama.
A akurat jakaś dziewczyna ze szkoły robiła impreze no to postanowiłam wbić, co mi tam.
I kiedy sobie rozmawiałam z moim kumplem z ławki na matematyce, wspominając jak wkurzaliśmy profesorke zjawił się Harry Styles we własnej osobie.

Kiedy już skończył mnie całować odparł:
-Roxy, musisz mi wybaczyć, byłem pijany, a sama stwierdzisz, że jesteście uderzająco podobne. I nawet mi nie przerywaj. Od początku naszej znajomości coś mnie do ciebie ciągnęło, jesteś zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny na ziemi, choć nie znam wszystkich, ale nawet nie chce. Liczysz się tylko ty, na zawsze.
Wziął do ręki mikrofon i zaczął śpiewać.
No taak, wybaczyłam mu. Jakbym mogła nie, po tych wszystkich jego staraniach.

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 21

-Harry nie spodziewałam się po tobie! - krzyknęłam, i ostatni raz spojrzałam na niego i Susanne (siostra Roxy) zanim wybiegłam za nią na ulice Londynu.
-Jesteś z siebie zadowolony? - spytał go Louis.
Roxy siedziała na ławce przed klubem, dobrze, że nie uciekła gdzieś daleko.
-Dlaczego zawsze zakochuję się w kretynach! Wytłumacz mi to Emily! Zawsze źle wybiore. Nigdy nie było dobrze. - zaczęła mówić przez łzy kiedy usiadłam obok. - ty masz szczęście, Lou jest w tobie zakochany po uszy.

-Wcale nie jest. A jest jedna osoba którą dobrze wybrałaś. - powiedziałam i spojrzała na mnie pytająco.
-Kogo?
-Dean Lemon. Mój kochany braciszek, idealny, wyjątkowy.
-Ale to i tak bez znaczenia. - odparła.
-Dean cię lubi przecież.
-Tęsknię za rozmowami z nim. - wyjaśniła a ja wyciągnęłam z torebki telefon wybierając jego numer i dałam go Roxanne. Potrzebowała tego.
Weszłam na chwile do klubu, żeby im nie przeszkadzać. Zauważyłam tylko Louisa i Liama więc podeszłam do nich i powiedziałam, że my się będziemy zbierać. Pytali o Roxy w jakim jest stanie.
Stwierdzili, że dziś na noc nie przyjdą do mnie, tylko pójdą do hotelu. Roxy pewnie zostanie u mnie na noc bo nie pozwole jej wrócić do domu. A tak to może tata poprawi jej humor.
A jakby zobaczyła Harolda to by nie dała rady, a on i tak narąbany w cztery dupy.
Pożegnałam się i po chwili szłyśmy z Rox do domu.
-Jak Dean? - spytałam.
-Przyjedzie jutro. Emily? Myślisz, że Harry naprawdę się tylko pomylił? A z resztą nie odpowiadaj...jest głupi, bezczelny, na dodatek ma zryty charakter. - sama odpowiadała sobie na pytania.
Widzę, że musiał jej doradzić Dean xD
Nagle z nieba spadł deszcz, podniosłam głowę w kierunku nieba i zaczełam sobie tańczyć.
Makijaż w całości spłynął po mojej twarzy i za chwile go nie miałam.
-Emily! Daj spokój!
-Tańcz ze mną. - powiedziałam.
I tak zrobiła, przynajmniej na chwile zapomniała o całej akcji.
W nocy (no w nocy xD było koło 3 nad ranem xD ) Roxy dosyć szybko zasnęła. Martwiłam się, że będzie się martwić tą całą sytuacją ale narazie na to nie wygląda.
Rano dopiero było przedstawienie.
Wstałyśmy koło 9:00. Ogarnęłyśmy się i zeszłyśmy na dół.
Tata powiedział, że musimy z nim iśc do sklepu, choć nie podobał nam się ten pomysł to jednak się zgodziłyśmy.
Nagle pojawiło się całe One Direction, prawie całe, nie widziałam Hazzy. Wiedziałam co się tu dzieje, przeczytałam sms'a od Nialla.
Mówiłam im ostatnio, że Roxy kocha hinduską kulturę, filmy, piosenki, taniec.
Pojawiła się muzyka...

Harry...
Aż tu nagle:
Poświęciłbym dla ciebie życie. Powiedz czego pragniesz, a zgodzę się na wszystko, moja piękna. Oy-oy-oy, poświęciłbym dla ciebie życie. Powiedz czego pragniesz, a zgodzę się na wszystko, moja piękna. Oy-oy-oy, poświęciłbym dla ciebie życie 

Tata, mama, chłopcy i ja zaczęliśmy tańczyć. Myślałam, że padnę ze śmiechu.


Harry śpiewał a Roxy stała zdezorientowana.
Tata oczywiście się potknął, sąsiedzi siedzieli w oknach.
Kiedy Harry w końcu skończył śpiewać, bo my się prawie wyzabijaliśmy wyjaśnił Roxy, że to był wypadek.
-Wybaczysz temu idiocie? - spytał.


-Nie. - powiedziała i pociągnęła mnie i tate w strone sklepu. - następnym razem Emily, dziękuję za takie niespodzianki, ale nie podobają mi się.
-Daj spokój! Śmiesznie było. - powiedział tata.
-Nie. - odparła.
Ale na pewno w środku ją to poruszyło, widziałam ten uśmieszek.
"Nie poddam się. Harry. " Zauważyłam jak czytała wiadomość.
Cały Styles. Nie odpisała mu.
-Emily, jakby tobie tak chłopak zrobił, to zmusił bym cię do ślubu z nim. - powiedział tata.
-Tatusiu, nie musisz, bo żaden tak nie zrobi. - prychnęłam śmiechem. - tylko Styles taki jest.
-W sumie to mogę sobie wybrać zięcia, fajnie będzie. A ty tylko powiesz tak przed ołtarzem.


-A kogo byś wybrał tatku? - spytałam.
-Twojego kolege.
-Hahahahaha ciekawe którego.
-Louisa.
-Spadaj. On jest głupi. A tobie się podlizuje. - wyjaśniłam. - zamilcz - dopowiedziałam kiedy otwierał usta.
Po południu przyszedł do nas Nialler z Liamem.
-Co tam chłopcy? - spytałam.

Powiedzieli, że dawno się tak nie ubawili jak dzisiaj rano, i że muszą częściej tak "tańczyć".
Z kim ja się koleguję xD choć my z Roxanne jak oglądamy film to z każdym razem tańczymy.
Ciekawa jestem co ona kombinuje z tym Deanem.
Mam nadzieje, że go nie postawi znowu w ciężkiej sytuacji.
Może wybaczy Haroldowi.


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 20

Ale Niall miał podstęp. Nie spodziewałam się tego, tak długo ich nie widziałam i z jednej strony cieszyłam się, że zadzwonił.
-Och przestań, Lou.
-Zawsze będę na Ciebie czekał, ale skoro twoja rodzinka już wie to może ci się oświadczę.
-Loooooouuuuuiiiiissssss!!! - mój tata zrobił parkoura przez kanapę i przechwycił mi laptopa.
-Nie oświadczaj mi się już mojej córce, tylko wracajcie. Zwariuje z tymi babami.
A więc słyszał...
-Nie oświadczam się, takie tam żarty z Emily. - odparł Tomlinson. - będziemy u państwa jutro.
Tak się zagadali, że ja zdąrzyłam cały film prawie dwu godzinny obejrzeć.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Nialla.
-Dzięki Horanku za rozmowę z Louisem. Zamieniliśmy może dwa zdania i mój tata z nim rozmawia od dwóch godzin.
-Pierdzielisz?! Już lecę do Louisa.
-Dzięki Niall. - rozłączyłam się.
A Liam jutro opiernicz dostanie bo nie dokończył remontowania mojego domku na drzewie i musiałam dokończyć z tatą. Co nie skończyło się dobrze, gdyż mój tatuś nie umie przybijać gwoździ i dostał w palca. Kaleka...
Dziś już nie zamieniłam z Louisem ani słowa, słyszałam, że rozmawiali długo z tatą.
Tak, rozmawiali Louis, Niall i Harry. Cool.
Na drugi dzień przyjechali koło południa.
Tata im otworzył.
-No nareszcie jacyś faceci. Z babami można zwariować, nie żeńcie się.
-Zamknij się. - skomentowała mama.
-Emily! - ujrzał mnie Lou.
Wyciągnęłam rękę przed siebie, żeby się nie zbliżał.
-Mów do ręki. - odparłam.
-Ale oni się nienawidzą. - odezwała się koleżanka mamy która akurat była u niej.


-Liasiu Liasiu... - zaczęłam a ten mnie uścisnął.
-Wieem. Przepraszam. Ale widziałem, że stoi domek.
-Tata mi pomógł... - spojrzałam na niego.
Haroldzik dzisiaj tak słodko wyglądał, zawsze wyglądał słodko ale dziś to już przesadził.
I ja się jeszcze dziwię czemu dziewczyny dalej mdleją na ich widok.
-Ty też ładnie wyglądasz. - odparł Styles.
-Dzięki! - może widział jak go mierzę z góry do dołu. Hahaha.
-Emily...czy mogłabyś...
-Ty też się do mnie nie odzywaj. - przerwałam Horanowi.
Malik poszedł do kuchni z moją mamą która obiecała jego mamie jakiś przepis.
Niall próbował się tłumaczyć, dlaczego to Louis zadzwonił a nie on.
-Winny się tłumaczy! Skończ to.
Usiadłam w salonie, a za chwile wszyscy usiedli obok, po moich dwóch stronach usiedli Niall i Louis.
A ja zawzięcie pisałam sms'y.
Roxy musiała coś skończyć w domu zanim mogła przyjść wyratować mnie w opresji, Nicole siedziała z rodzicami, a Caspar jak to Caspar wolał iść spać. Co za człowiek.
-Emilyyyy...
-Shut up Niall....Ty też. - dopowiedziałam kiedy Louis otwierał usta.

-Czekam na wyjaśnienia dlaczego tyle się nie odzywaliście, nie odpisywaliście, słuch o was zaginął. - odparłam.
-Louis musiał coś sobie przemyśleć. - powiedział Liam.
-Dobra, jednak się nie tłumaczcie.
-Ale już wróciliśmy i prędko się nas nie pozbędziesz. - Harry poruszał brwiami a ja prychnęłam śmiechem. - Gdzie Roxy?
Niall wybuchł śmiechem. Ummm. Ok.
-W domu, zaraz przyjdzie.
-Cool! Mieliśmy powtórzyć lekcje na perkusji. Albo idę do niej, będzie niespodzianka. Będę potem. - i tyle go widzieli.
-Dziiwnee. - odrzekłam.
-Ale bym się przeszedł na impreze. Taki ostry melanż. - rozprostował się Malik.
-Oooj tak! - poparł go Louis.
Jakoś nie miałam ochoty na alkohol. A jak oni pójdą na imprezę to zaraz zlecą się fanki.
A jednak zdecydowaliśmy się iść do klubu.
Ochrona miała nikogo nie wpuszczać, lokal dziś zamknięty. Chłopcy tylko pozapraszali swoich znajomych. Zastanawiałam się co tu robiła siostra Roxy.
To było dosyć dziwne.
Chłopcy od razu zaczęli sobie polewać, prócz Liama i mnie bo poszliśmy potańczyć.
Harry cały czas gadał z Rox. Och... <3
Koło drugiej w nocy impreza trwała już na całego.
Nagle zobaczyłam siostrę Roxy w podobnych do niej ubraniach która bawiła się z Harrym.
Coś mi tu śmierdzi. On jest już pijany na maxa.
Tylko gdzie Rox? Pytałam Louisa bo tylko on był  zasięgu mojego wzroku.
Chwycił mnie za rękę i nie chciał puścić.
-Jesteś pijany Louis. Idź spać. Ja idę szukać Roxy.
***
Oczami Roxy.
Zauważyłam Harry'ego bawiącego się z moją siostrą. Tylko dlaczego do cholery ona miała na sobie moje ubrania?
Podeszłam bliżej. Stałam może metr od nich.
Pocałował ją!!
-Harry!!! - krzyknełam w momencie jak akurat wyłączyli muzykę. Odskoczyli od siebie.
-Roxy? Ale ja, myślałem, że to ty. - zaczął mówić.
-I ty się nazywasz moją siostrą? Jak śmiałaś! Jesteś podła! Nie chce was znać!
-Roxy! To była pomyłka! - Harry chwycił mnie za rękę.
-Daruj sobie! - wyszłam z klubu z zapłakanymi oczami.
Jak on mógł!

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 19



Trzymałam w ręce telefon i nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
Nagle przestali się odzywać.
-Mamy małe zamieszanie w zespole, mieliśmy kilka poważnych rozmów i nie chcieliśmy Was w to mieszać. Wszystko musieliśmy przemysleć i przeanalizować.
-Kiedy wrócicie? - musiałam zadać to pytanie.
-Jutro wieczorem będziemy u Ciebie w domu.
-Będziemy czekać.
-Przepraszam Emily ale chłopcy mnie wołają. Muszę kończyć. Możemy pogadać wieczór na skypie. Będę o 19.
-Dobrze. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Wróciłam do Roxanne i opowiedziałam jej co mi powiedział blondyn.
Była w małym szoku.
Ale mój tata mistrz wszystkiego nie mógł pozwolić, żebyśmy skończyły o nim rozmawiać, więc zaczął coś śpiewać.
-Prosze Panaa? - Roxy wychyliła się, żeby spojrzec na niego.
-Jop?
-Czemu Emily nie odziedziczyła po panu śpiewania?
-To nie jest moje dziecko. - odparł.
-Thanks daddy. - rzekłam.
-I'm baaackk! - drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy Nicole obok Caspara.
-Sieeemaa! - podbiegł do niej mój ojciec przybijając piątkę.
-Co on brał? - spytał Caspar.
Brak mi słów, poprostu brak.
Jestem ciekawa czy na skypie będzie tylko Nialler, czy cały zespół.
Chociaz jutro przyjeżdżają, więc nie musielibyśmy rozmawiać.
Ale skoro chce. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
Roxy z Nicole zaczeły gadać, że chyba myślałam o Louisie bo się uśmiecham sama do siebie.
-Nie prawda! - krzyknęłam.
W tym momencie chciałabym usiaść z Lemonami i porozmawiać.
Ale Nicole wróciła więc jak oni tu przyjadą, to ona z Rox będę znowu rywalizować miedzy sobą.
Zawsze go są w pobliżu chłopcy z Room to od razu budzi się w nich instynkt rywalizowania.
-Wychodzę. - wstałam.
-Eeejj... ja dopiero przyjechałam a ty już wychodzisz. - oburzyła się Nicole.
Wzruszyłam ramionami.
Po chodziłam trochę po Londynie, pogoda dzisiejszego dnia była piękna.
Gdy wróciłam do domu nikogo nie było. Znalazłam tylko karteczkę od rodziców, że poszli do teatru. Pusty dom! Nareszcie.

Muzyczka, Twitter, spokój. Jeszcze godzina i zobaczymy się z Niallem na kamerce.
Jestem ciekawa czy coś więcej mi powie czemu sie nie odzywali.
Ale trzeba się czymś zająć przez tą godzinę.
Na caly dom rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Dobrze, że miałam sciszoną muzykę.
Ale kurde światło jest zaświecone więc nie mogę udawać, że mnie nie ma.
Zeszłam po cichutku na dół zerknąć kto to.
Gdy ujrzałam to aż mnie zatkało. Moja straszna ciotka ze swoją córką której wręcz nienawidzę.
Teraz jak za chwile Nialler będzie dzwonił.
Otwarłam.
-Emily! Miło cię widzieć. Przeszkadzamy? - spytała.
-W sumie...
Jej córka już weszła do środka i zaczęła się rozglądać. Nawet jej nie zaprosiłam!
-Wejdźcie. Miałam kilka planów, ale to mam jeszcze czas.
Usiadły na kanapie. Ja wzięłam laptopa na kolana, i trochę go przymknęłam.
-Co u Was? - spytałam.
-Dobrze! Właśnie chciałam porozmawiać z twoimi rodzicami. Nie ma ich?
-Niestety.
Też żałuję, że rodziców nie ma. Może by je czymś zajęli a ja bym mogła na spokojnie rozmawiać. A tak to co zrobie?
Kuzynka (Becky) wzięła do ręki zdjecie moje i chłopców z Room które miałam oprawione
i trzymałam na szafce.
-Ładni.
-Mili. - poprawiłam ją.
To dziecko zawsze patrzy na urodę.
-Pewnie tylko raz ich spotkałaś i na pamiątkę, żeby ich nie zapomnieć zrobiłaś sobie z nimi zdjecie. - powiedziała.
-Mieszkają tu.
-No coś podobnego. - odparła ciotka.
Nienawidze ich, nienawidze.
Zapomniałam przyciszyć dźwięku z laptopa i melodyjka przychodzącego połączenia przerwała naszą rozmowę.
Nialler dzwonił. O kurde.
Odebrałam.
-Niall...- zobaczyłam Louisa. - Hej Loui, nie dam rady, mam gości. - pokiwałam lekko głową, żeby pokazać mu ciotkę.
-Twój chłopak? - spytała Becky.
-Tak, tak. - musiałam coś na szybko odpowiedzieć.
Lou się uśmiechnął i im pomachał.
-To my wam nie będziemy przeszkadzać, nie musisz nas odprowadzać.
Wstały i wyszły.
-Ufff. - usiadłam wygodniej. - myślałam, że Niall miał dzwonić.
-Zrobił to specjalnie, ale skoro twoja rodzina już wie, że jesteśmy parą, choć ja o tym nie wiedziałem to...
-Lou..musiałam tak powiedzieć.
-A jednak mnie kochasz.

piątek, 18 października 2013

Rozdział 18



A więc tydzień później.
-Co jemy na obiad? - spytała mama.
-Może dla odmiany, żeby nie jeść już tych warzywek na parze. - powiedział tata i odwrócił się w moją stronę. - nie nawidzę ich. - szepnął. - zjemy pizze!
-Hhahahahahah nie! - powiedziałam.
-Powiedział to jak narkoman na odwyku. - skrzywiłam się. - chyba mu brakuje mięsa w organiźmie.
-Chcę mięso! Albo zjem was. - postraszył nas a ja zrobiłam lekceważącą minę.
-To sobie nie pojesz. - odpowiedziała mama.
-Po kim on jest taki głupi? - spytałam.
-Sama jesteś głupia. - odparł.
-Po tobie!
-Nie, po mamie.
-Właśnie wiiiidzę.
Czasem się czuję jakby mnie podmienili w szpitalu.
Mój ojciec jest zdrowo szurnięty.
Pewnie jesteście ciekawi co u One Direction. Prawdę mówiąc ja też jestem ciekawa.
Nic nie wiem. Nie odzywają się na Twitterze, telefony wyłączone, słuch o nich zaginął.
Tata naprawił mi domek na drzewie, którego oni nie zdążyli naprawić.
-Dobra, już może być ta pizza. - odrzekłam.
-Emily..
-Tak mam na imię. 
-Powiedz mi, co wy tu jedliście jak nas nie było? - spytał tata.
-Jak to co? Warzywka na parze!
-Jezu Chrystle.
-Nie ma tu Jezusa. Wyrażaj się. - pouczyłam go.
Tata wstał i poszedł do kuchni, gdzie kszątała się mama.
 -Czy ludzie kiedyś dorastają? - mama zadała pytanie.
-Tata nie! - krzyknęłam sprzed telewizora. - Zamawiajcie tą pizzę, bo głodna jestem!
-Pizza? Usłyszałam słowo pizza? - do domu wpadła Roxanne.
-Masz podłuch w naszym domu? - spytał tata.
-Nie, to magia, proszę pana.
-A jak twoja siostra? - zadał kolejne pytanie.
-Zamknęłam ją w trumnie wychodząc. - odpowiedziała Roxy.
Czyli standard. Żarty mojej przyjaciółki.
-Roxy, czy...
-Oczywiście, że zjem z wami obiad. 
-Jak ona to robi? - spytał tata.

I Rox ponownie zaczęła swoją gadkę na temat magii i te sprawy.
Gdy skończyła spytałam się jej czy dowiedziała się czegoś o chłopcach.
Niestety nikt nic nie wiedział. To dziwne, fanki ich nie spotykają.
Cały świat nie wie co się dzieje.
U nas już byli dziennikarze. Bo przecież widzieli ich u nas pod domem.
Pytali czy są tu chłopcy, czy wiemy gdzie pojechali.
Nawet pozwoliłam im sprawdzić dom, że nigdzie ich nie ma bo nie chcieli uwierzyć.


 -Co tam masz? 
-Herbatę. - odpowiedziałam na pytanie Roxy.
-W kubku na kawę?
-Jop. 
A co miałam powiedzieć? W głowie Roxy ciągle tylko: Kawa kawa kawa kawa.
Przywieźli pizzę. Tata zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec.
Roxy popatrzył na niego.
-Czemu on...
-Nie pytaj.
-Kocham twojego tatę.
Nawet maile do chłopców pisałam, nie wiem co się dzieje i to mnie martwi.
-Mam pomysł! - krzyknęła Rox.
-Jaki?
-Paul! - wstała.
-Paul?
-Nooo!! Zadzwonimy do Paula, przecież mamy numer.
-Czemu wcześniej na to nie wpadłam.
Sygnał, sygnał, sygnał.
-Halo? - odezwał się.
-Paul! Tu Emily Wilson.
-Oo Emily, jak miło cię słyszeć.
Miło, a więc nie jest o nic zły.
Usłyszałam w tle jakby głos Nialla wymawiającego moje imie.
Może był obok i usłyszał jak Paul mówi moje imie?
-Jest tam Niall? - spytałam.
-Tak. Dam ci go do telefonu.
-Niall? - spytałam. 


poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 17

Dzień minął całkiem spokojnie. Ale za to kolejnego dnia...
Przetarłam oczy schodząc na dół. Na stole znalazłam karteczkę:
"Musieliśmy jechać na nagrania. Miłego dnia xx"
Czyli zapowiadały się nudy.
Popołudniu przyszła Roxy. Ten dom nie był taki jak kiedyś.
Siedziałyśmy gapiąc się w ścianę, nic nie mówiłyśmy, nic nie ogladałyśmy.
Przynajmniej mogłam się zastanowić nad wszystkim. Ale ciekawa byłam co Roxy czuła do Hazzy, ale tak naprawdę.
Drzwi się otworzyły. Odwróciłam głowę w kierunku drzwi z nadzieją, że ujrzę 1D.
-Co tu tak cicho? - spytała mama.
-Ooo nasze panienki się nudzą. - skomentował tata.
-Dobry. - przywitała się Roxanne.
-Dobry dobry. - odpowiedział jej. - ale chyba coś nie dla was. Co tu tak cicho?
-Nudy, psze pana.
Nudy to coś co ostatnio rzadko gościło w naszym życiu.
-Emily, widziałam zwalony domek na drzewie, opowiesz nam co się tu stało? - mama zadała pytanie.
A ja spojrzałam na Roxy, wyjaśniając że nic takiego się nie stało. Wypadki się zdarzają.
-Liam obiecał, że to naprawi.
-A właśnie gdzie ten wasz zespół? - spytał tata.
Wasz zespół...Czemu tak powiedział. To nie jest nasz zespół.
-Lou chciał chodzić z pana córką, a ona się nie zgodziła i się wynieśli! - powiedziała przyjaciółka.

-Ona kłamie. Na stoliku leży karteczka, pojechali do studia. - powiedziałam szybko.
Zabije . Mam nadzieję, że jej nie uwierzyli.
Tata rozgościł się obok nas. Rozgościł xD jak to brzmi.
Przecież to jego dom.
Poprawił mi włosy.
-Wiesz Christine ( moja mama) co widzimy naszą córkę, to ma ona inny kolor włosów.
- zaczął swoją przemowę. - Następnym razem jak wyjedziemy i wrócimy to może będzie miała zielone.
-Suuupeer! - przyjaciółka wydała okrzyk radości. Mój tata spojrzał na nią kamienną twarzą.
Ale wybuchnął śmiechem.
-Albo różowe!
Roxanne uwielbiała mojego tate, sami się przekonacie dlaczego.
Tak, wczoraj zafarbowałam włosy, skończyłam z blondem.
-Rozważę twoją propozycję. - uśmiechnęłam się.
-Tom, idź się przebrać. Najlepiej wykąpać. - rzekła mama.
-Czemu? - spytał.
-Śmierdzisz.
Daddy otworzył usta, był w szoku.
-Wcale nie!
-Spędziliśmy kilka godzin w samochodzie, jest gorąco. Idź, uratuj siebie i nas.
Tata spojrzał na nas. Ja powstrzymywałam śmiech, Rox nie.
-Niech to całe One Direction wróci, nie mogę być jedynym mężczyzną w domu. Za dużo bab.
-Sorry Daddy.
Mama usiadła na jego miejscu.
-Roxy, mogłabyś na chwilkę...
-Jasne, prawie sobie zrobię coś do jedzenia.
No tak, cała Rox.
-Chodzi mi o to  co Roxy powiedziała jak przyjechaliśmy. O Louisie.
-Specjalnie to powiedziała, mamo. Nic się nie dzieje. Sama widziałaś karteczę. Musieli jechać do studia.
-Wiesz, że zawsze możesz...
-Wiem. Roxy ja też chce popcorn! - krzyknęłam.
Siedziałyśmy wygodnie w salonie, jedząc popcorn i oglądając telewizję.
Aż tu nagle:
-Tatoo! - krzyknęłam, zasłaniając Roxy oczy. Lecz ona przesunęła moją rękę, żeby mogła widzieć.
Odwrócił głowę, poruszał brwiami:
-Pachnę!
*facepalm*
-Zawsze musisz mi robić obciach przy znajomych!
-Roxy to jak twoja siostra.
-Prosze mnie zaadoptować! - prosiła przyjaciółka.
-Nie bo twoja siostrzyczka będzie tęsknić.
-Ona się pierwsza zgodzi.
No tak, Roxy była jak rodzina, wchodziła jak do siebie, zachowywała się jak u siebie.
Dobrze, że perkusje ma u siebie.
Ciekawe co robi One Direction.
-Tato czy ty ożesz założyć spodnie? - nie wyrobię z tym człowiekiem.
-Demoralizacja młodzieży! - poparła mnie Rox.
-Tom, ubierz się.
-Znowu te kobiety. Musze wyjeżdżać na dłuższe firmowe spotkania. Seksowne sekretarki.
-Jedna seksowna sekretarka i masz na biurku pozew rozwodowy.
Moja rodzinka. Co tata powiedział głupiego mama mówiła mu o rozwodzie. Tak przeżyli razem 25 lat.
Zadzwoniłam do chłopców ale mieli wyłączone telefony. Napisałam im sms'a, że wychodze z rodzicami i klucze są u Roxanne, bo ta się wycwaniła i nie poszła z nami na spacer.

Przechodząc obok Big Bena tata w tych swoich okularkach opowiadał jakąś życiową historię.
Dobrze, że mamy jeszcze lipiec, bo jest fajnie ciepło.
-I co myślisz Emily?
Yyy chyba chodzi mu o tą historię. Jakbym jeszcze go słuchała.
Uniosłam kciuk do góry, ziewając i mówić:
-Cool Story Bro.
-Tak też myślałem.
I tak minął pierwszy dzień, drugi, siódmy...One Direction ani razu się nie pokazali, nie odezwali.
Żadnej wiadomości.

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 16

 Po tym całym zdarzeniu z Roxy i Casparem nie przespałam pół nocy.
Ktoś może powiedzieć, że przecież to tylko domek na drzewie. Ale nie dla mnie.
To jakby ktoś usunął moje dzieciństwo.
Leniwie przechyliłam głowę w stronę budzika. 4:15
-Szlak niech to trafi! Chce spać!~- powiedziałam sama do siebie.
Myślałam, że całkowicie wybiłam się ze snu, ale na szczęście nie...

-Mamo! Mamo! - podbiega do mnie mała dziewczynka.
-Co się stało? - pytam.
-Josh nie chce mi dać peleryny Supermana! - skarży się.
Bo superman to mężczyzna! - przybiegł piękny chłopczyk, na oko jakieś 5 lat.
-Nie plawda! Dzieczynki też mogą. - mówi dziewczynka.
-Wcale nie.
-Wcale tak!
-Tatooo! - krzyknął malutki Josh.
-Idę idę! - usłyszałam znajomy głos. Lecz nie widziałam dokładnie jego twarzy. Czy to...

Zerwałam się.  Zły sen, zły sen. 10:15
No to sobie pospałam. Szybko założyłam co leżało na krześle i zbiegłam na dół.
-Czemu masz na sobie moją koszulkę? - spytał Malik.
Spojrzałam na swój strój.

-A co twoja koszulka robiła w moim pokoju? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
Wzruszył ramionami i wyszedł z domu.
Co jak co ale pasowała mi ta koszulka. 
Zbyt pusto było w tym domu. Cisza, spokój. Zamknięta lodówka!
Coś się dzieje.
-Harry? - uchyliłam drzwi od jego pokoju. Pusto, CZYSTO!
Nie rozumiem o co chodzi. Może mieli próbę.
Usłyszałam dźwięk piły. Wybiegłam do ogrodu.
Zobaczyłam One Direction, Roxy na dodatek Caspara!
Może mi się to śni.
Roxanne mnie uszczypnęła.
-Auu.
-Nie śpisz. - zaśmiała się. Jak zwykle czytała w moich myślach.
-Nie uważacie, że tu trochę gorąco? - spytał Harry który był bez koszulki, a Rox nie mogła normalnie pracować.
-Dobra, mogę gdzieś iść. - prychnął Zayn. - chłodniej będzie jak pójdę.

-Roxanne pracuj a nie gap się na niego. - szepnął jej Caspar. Walnęła go z łokcia.
Czy nikt nie zwraca na mnie swojej uwagi? No prócz Roxy oczywiście.
Odchrząknęłam dając znak że jestem tu. 
-Oo młoda dama się obudziła. - Liam skierował do mnie uśmiech.
Czy oni wszyscy muszą chodzić bez koszulek. Ja.. no nie mogę się skupić! 
-Liam. - podeszłam do niego. - myślałam, że nie mówisz na serio.
-Liam Payne zawsze mówi serio serio. - odparł Niall.
-Dziękuje Wam chłopcy za wszystko co robicie.
Caspar spojrzał na Roxy.
-O Was też pamiętam. - odwróciłam się w ich kierunku. - ale wy wiecie jak wam dziekuje za wszystko... Za wszystko, prócz rozwalenia mojego domku! Rox mogłaś znaleźc inny sposób, żeby posłuchać Hazzy. Na przykład wejść do domu.
-Zapomnijmy już o tym incydencie. - parsknął śmiechem Niall.
Hazz znowu czerwony! Burak burak! Ale za to jaki kochany.



 -To może ja coś dla odmiany zrobię do jedzenia, zawołam Was jak będzie. - powiedziałam.
-Pomogę ci. - zaoferował się Niall.
-Tylko nie to! -krzyknął Zayn. - jak jego wpuścisz do kuchni, to nic nie zostanie dla nas.
-Zaufaj mi. - odparł Niall.
-Dobra, chodź. - zgodziłam się.
Blondyn powiedział, że jest mi wdzięczny. Bo chłopcy kazali mu dźwigać jakieś belki do domku.
A on był głodny i nie pozwolili mu nic jeść.
-Największa kara dla Nialla Horana? Nie pozwolić mu jeść. - zaśmiałam się.
-Czy coś Cię śmieszy? - spytał.
-Ależ skąd.
-No ja myślę.
Zauważyłam jak byłam w ogrodzie, że Louis nawet nie spojrzał jak przyszłam. Ciągle zawzięcie pracował.
Niall zrobił mi swój jakiś przysmak, bo do obiadu było trochę czasu.
Nie wyglądało to ciekawie. Nie wiem czego używał.
Ale... spróbowałam.
  

-A nie mówiłem? - spytał.
Pokiwałam głową, i odłożyłam ten przysmak. Zaraz chłopcy wejdą do domu zobaczą, że jemy
i się zacznie.
Po dwóch godzinach wszystko było gotowe. Niall wyszedł do ogrodu zawiadomić chłopców,
a ja zostałam z Roxy.
-I co Rox? - spytałam ruszając brwiami.
-O co pytasz?
-O Haaaroolda. - przedłużyłam.
-Zamknij się, bo ktoś usłyszy.
Hahahaha a więc jednak!
- Nie wiem o czym mówisz. - dalej się broniła.
-On ci się podoba, ty mu się podobasz..Nie widzę problemu. - uśmiechnęłam się.
-To tak jak z Tobą i Louisem. Też tak jest, on ci się podoba, sam ci to powiedział.
A ty i tak odmówiłaś. 
-To co innego. 
Nikt mnie w tej sprawie nie rozumie. Ile może dochodzić do kogoś, że NIE  mogę z nim być!
Chłopcy przyszli na obiad. Wszyscy prócz Tomlinsona.
-Gdzie Lou? - spytałam.
-Pracuje. Powiedział, że zje potem. 
O Boże musiałam się sama pofatygować.
-Gdzie idziesz? - spytał Harry z Malikiem.
-Zaprosić Tomlinsona na obiad. Nie może tyle pracować, bez jedzenia.

Spojrzałam na ich dziwny taniec. 
-Yyy ok. - skomentowałam.
Wyszłam na dwór. Tak jak mówili Lou pracował.
-Tommo chodź na obiad. 
-Jak skończę. - odparł.
-Jest jeszcze cały dzień. Zjemy obiad i też wam pomogę.
Uniósł wzrok i nasze oczy się spotkały.


sobota, 5 października 2013

Rozdział 15

-Czy ty możesz wkońcu przestać to robić?! - krzyknęłam.
-Co?
-Całować mnie niespodziewanie.
-Ok, zrozumiałem. - kiwnął głową.
Zrozumieć mógł, ale czy będzie się do tego stosował?!
Nie chce go ranić, ale ja nie dam rady z nim być.
Zostawiłam go i poszłam do swojego pokoju.

-Emily! Chodź, zaraz bohaterka umrze! - krzyknęła Roxy.
-Dzięki Roxanne! - oburzył się Zayn, że mu powiedziała co się z nią stanie.
-Ojć.
-Lecę, lecę. - zbiegłam na dół.
Oczywiście ja dostałam opieprz od Rox, że tak głośno się kłócimy, że ona nie słyszy filmu.
-Tylko pomiędzy Waszym kłóceniem się, była chwila kompletnej ciszy. - poruszała brwiami.
-Popcornu? - spytał jej Niall.
-Cicho bo chce oglądać. - uciszył ich Harold.
W nich moje zbawienie.
Nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć przyjaciółce, jak z nią porozmawiać, jak jej to wszystko wyjaśnić.
Louis nie schodził z góry. W ogóle nie mogłam się skupić na filmie.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Tomlinson zbiegł na dół.
-Spodziewasz się kogoś? - spytał go Liam.
-To nie mój dom. - odparł.
Do domu weszło ROOM 94. No za tym się stęskniłam!
-Dean! - rzuciłam mu się na szyję.

-Emily Wilson. Ja Kieran Lemon, w imieniu swoim Kierana Lemona, mojego brata Seana Lemona, i Kita oświadczam, iż jesteśmy zawiedzeni twoim zachowaniem.
-Wiem braciszku, i tak mnie kochasz. - uściaskałam ich.
Zapomniałam, że Loui stał obok przyglądając się. Room to moi bracia. Ale mężczyźni dziwnie odczuwają zazdrość.
-Ciiiii. - uciszyli nas Harry, Zayn, Liam i Niall.
-Koniec. - klasnęła w dłonie Roxy.
-Umarła...- Niall spojrzał na Hazzę. - strasznie podobał mi się moment gdy oglądali gwiazdy.
Jak się okazało chłopcy z Room 94 wpadli tylko przelotowo. Bo spieszyli się na samolot. Ostatnio tak rzadko ich widywałam.
Kilka godzin później.
Zbliżała się jakaś druga w nocy, chyba. Obczaiłam, iż tylko Niall jeszcze nie śpi. I nie jest zajęty.
Zrobiłam dwie gorące czekolady, wzięłam koc, i wyszłam przez okno na dach, gdzie Niall oglądał gwiazdy.

-Pięknie co? - podałam mu czekolade.
-Tego mi było trzeba. - wziął duży łyk.
-Gorące...
-No teraz już wiem, sparzyłem cały język. - powiedział a ja z niedowierzaniem pokręciłam głową.
Okryłam nas wielkim kocem.
Pięknie niebo dzisiaj. Jak na Londyn. Dobrze, że nie pada.
Siedzieliśmy tak w kompletnej ciszy.
-Milly....-zaczął.
-Tak? - spojrzałam mu w głąb oczu.
-Wiesz, że Lou...
-O tym chcesz rozmawiac? - spytałam.
-On Cię kocha... - powiedział.
-Niall...nie znamy się tak długo. Znaczy my się znamy, w sensie, że ja i Louis się długo nie znamy. Prawie mnie nie zna. Nie może mnie pokochać w tak krótkim czasie. To zauroczenie, które minie. - odparłam.
-Wiesz...jest coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Prosto z mostu, że nie wierzę w miłośc od pierwszego wejrzenia?
Ostatnio wszystko sobie przypomniałam jak byłam mała i bawiłam się z Niallem.
Jak przypięłam mu do pleców niebieską pelerynę i udawał supermena.
-Już raz kochałam, nie wiem czy kiedykolwiek pokocham równie mocno... - spojrzałam w niebo.
-Kochałaś? Tak prawdziwie? - spytał. A ja kiwnęłam głową.
-Patrz spadająca gwiazda. Pomyśl życzenie! - wskazałam ręką.

-Wierzysz w to?
-Tak. - odrzekłam.
Modliłam się w duchu, żeby tylko nie spytał co to była za osoba którą kochałam. Nie mogłam mu odpowiedzieć.
Nie mogłam.
-Jesteś blisko z chłopcami z Room, doskonale się dogadujecie. - zmienił temat.
-Tak, znamy się kilka lat.
-Próbowałaś kiedyś z którymś...
-Nie. Jesteśmy rodzeństwem, nigdy byśmy się z sobą nie umówili. Wiemy o sobie tyle, że żaden z nas by nie chciał.
-A ten siatkarz?
Po co tak o wszystko wypytuje? Może chce wiedzieć czy coś mnie z kimś nie łączy, dlatego odrzuciłam jego przyjaciela.
-Matt ma cudowną dziewczynę. - uśmiechnęłam się.
Spojrzałam do ogrodu. Mój domek na drzewie się przechylił i spadał na ziemie.
-Ktoooooooo?!???????????!!!!!!!! -krzyknęłam.
-O kurde. - skomentował Niall
Sam nie mógł spaść! Zeszłam jakoś z tego dachu. Nie było wysoko. Niall za mną.
-Zwinna jesteś.
-Bardziej zła jak zwinna. Mój kochany domek.
Usłyszeliśmy śmiechy dochodząc do zwalonego domku.
-Roxanne i Caspar... - westchnęłam głośno. - powiecie mi czemu o - spojrzałam na zegarek. - 2:25 w NOCY nie jesteście u siebie w domach, tylko na moim drzewku? Na dodatek zwalonym PRZEZ WAS.
-No właśnie? - dopowiedział Horan.
-Roxy chciała posłuchać Stylesa bo usłyszała, że śpiewa. I pomyślała, że pewnie śpiewa bez koszulki, więc przyszła po mnie i kazała mi tu z nią przyjść. - wyjaśnił szybko Caspar.
-Pokój Harry'ego jest po drugiej stronie domu. - powiedział Niall i wybuchnął głośnym śmiechem.
Tak głośnym, że z domu wyszli Liam i Harry (bez koszulki). Malik miał tak gruby sen, że nic go nie obudzi.
-Co jest? - spytał Harry.
-Roxy przyszła posłuchać jak śpiewasz, ale pomyliła strony domu. - odparł Niall a Harry się zaczerwienił.
Ja usiadłam przed rozwalonym domkiem na drzewie. Oni coś gadali ale nic mnie to nie obchodziło.
Moje całe dzieciństwo...
-Idźcie już do siebie. - powiedziałam w końcu. Roxy i Caspar odeszli.
-Jutro się tym zajmę. - rzekł Payne.
Spojrzałam na niego. Bez słowa go przytuliłam. Jak go naprawi będę mu wdzięczna do końca życia. Liam Daddy Payne.
Każda dziewczyna Liama będzie wielką szczęściarą, Nialla też, Hazzy. Każdego z nich.
Są opiekuńczy, zabawni, utalentowani. Na dodatek przystojni jak cholera.
Ktoś by powiedział: Mówisz tak, a sama nie chciałaś być z Louisem Tomlinsonem, a miałaś możliwość.
Czasem poprostu tak bywa. Nie muszę się nikomu tłumaczyć.
Ale chyba najwyższa pora podnieść się z tej zimnej trawy i skierować się w stronę mojego jedynego i ukochanego... Łóżka!!!
Kocham swoje łóżko a ono kocha mnie. No...tak bywa xD
Lecz długo nie mogłam zasnąć, myślałam o Louisie, o Niallu i rozmowie z nim, o Liamie, o Harrym i jego dziwnym zachowaniu, z resztą Roxy też się dziwnie zachowywała.
A jeśli naprawdę kochamy tylko raz w życiu? Co jeśli Lou będzie nadał nalegał? Może mu przejdzie?
Za dużo pytań, za mało odpowiedzi.