środa, 22 maja 2013

Rozdział 10

Rano pod mój dom przyszedł Nialler.
-Hej Emily. Jak się spało? - przywitał się.
-Dobrze, dziękuję. A tobie?
-Za krótko, chłopcy jeszcze oglądali telewizję, do jakiejś 5 nad ranem.
-Trzeba było spać a nie przyłazić tu. - parsknęłam śmiechem.
-Beeeez przesady. - ziewnął. - mogę wejść?
-Jasne, przepraszam, dziś jestem zakręcona, rozbiłam już dwie szklanki i wywaliłam doniczke z parapetu.
A nie śpie od godziny. Co będzie dalej? - blondyn spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
-Przypilnuję cię. Chłopcy wymyślili, żeby skończyć popołudniu na kręgle. Co ty na to?
-Ooo tak. Ale pewnie zabiję siebie albo kogoś kulą.
-Nie będzie tak źle. - wspierał mnie na każdym kroku.
Długo rozmawialiśmy, Niall co chwile coś jadł, opróżniliśmy wspólnie całą lodówkę, po 10 minutach zgłodnieliśmy, wiec trzeba było zajśc do sklepu.
-Cieszę się Emily, że po tylu latach się spotykamy. Byliśmy jak rodzeństwo, tak blisko siebie. Potem nasz kontakt się zerwał i znowu się znamy, siostro.
-Taki zbieg okoliczności...Gdyby nie wy to te wakacje byłyby takie nudne, ciągle siedziałabym w domu. - odpowiedziałam.
-Tylko...- urwał.
-Co jest, Niall?
-W przyszłym tygodniu lecimy do Australii na koncerty. - powiedział zawiedziony.
-Szybko zleci. - machnęłam ręką. No co!? Musiałam coś wymyślić na szybko.
-Też będziemy tęsknić. - What?! On to powiedział? Nie spodziewałam się.
-Mamy jeszcze tydzień, spoko, Nialler.
-Gdzie Roxy i Caspar?
Rox która w ogóle nie dzwoni? Pojechała do Deana. Ale jakoś się jej nie dziwiłam, zawsze ją do niego ciągnęło.
-W Leeds. Z Room. - odpowiedziałam. - No a Caspar w Ameryce. - zaburczało mi w brzuchu.
-Słyszałem to. - odparł Niall.
-Przed tobą nic się nie ukryje.
Weszliśmy do sklepu, w którym ktoś strasznie krzyczał.
-Jak to nie ma marchewek?! Chyba sobie pani ze mnie żartuje?!
-Lou. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Przepraszam bardzo za kolegę, czasem nie potrafi się zachować. - wytargałam Tomlinsona od kasjerki.
-Lou, ogarnij się. - szepnęłam do niego.
-Nie ma marchewek.
-Jak małe dziecko któremu wzięli lizaka. - rzuciłam i odeszłam do Horana który już czekał z zakupami, zajadając chipsy.
Lou krzyczał, żebyśmy na niego zaczekali, stwierdził, że idzie z nami do domu.
Gdy zaczął się kłócić z Niallem ja zadzwoniłam do Kierana.
-Hej braciszku. - zaczęłam.
Kompletnie nie wiedziałam po co do niego dzwonię, brakowało mi ich, ich poczucia humoru, wygłupów, wsparcia, ich całych. Nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale to moi bracia. Nie prawdziwi ale jesteśmy jak rodzina.
-Emily! Jak miło cię słyszeć.
-Kiedy wracacie? - spytałam.
-Za dwa tygodnie.
Wyczuwam tydzień siedzenia w domu w samotności, jest Nicole, ale ona też coś mówiła o wyjeździe.
Przeżyje.
-Jak Roxanne?
-Ciagle kręci sie koło Deana, if you know what I mean.
-Zamknij się Kieran. - usłyszałam głos Roxy.
Co za ludzie. Chłopcy z 1D stali i gapili się na mnie, wiedziałam, że muszę się rozłączyć.
-Co jest?
-Nic. -odpowiedzieli.
W tym momencie ochlapał mnie samochód.
-No... - zamknęłam oczy i zaczęłam oddychać.
-Cisza przed burzą.
-Zamknij się Tomlinson. - skomentowałam. Zaczęło padać. Szklanki, wazon, spotkanie Louisa, mokre spodnie, deszcz. Nie ma to jak szczęśliwy dzień w wykonaniu Emily Wilson. Miło mi.
Nie miałam ochoty na żadne kręgle. Chce do domu. Zamknąć się w pokoju i iść spać.
-Idziemy? Czy będziemy tu tak stać? - zadałam pytanie.
I w tym momencie pojawił się Liam, z parasolem.
-Liasiu! W tobie moje zbawienie. - wepchałam mu się pod parasol.
-Też miło cię widzieć.
Kierunek mój dom. Nie cierpie deszczu, choć już powinnam się przyzwyczaić, wkońncu tyle lat żyję w Londynie.
"Kręgle, kręgle, kręgle." - śpiewał ciągle Payne, jeden jedyny wyraz ciągle od nowa i od nowa.
Cieszyłam się mimo wszystko, że ich mam przy sobie. Choć byli różni, to byli tacy sami. Wiem, to bez sensu. Jak cała ja. xD
Razem tworzyli jedną, idealną całość.
-Ja mam dzisiaj pecha nigdzie nie ide. - powiedziałam, gdy siedzielismy w salonie, a wszyscy tępo gapili się w telewizor. Nikt nie zareagował.
-Okej. - dodałam.
-I tak pójdziesz. - odparła Loczek nie odrywając wzroku z tv.
-Jesteś tego pewien?
-Tak. - odpowiedział Malik.
Wywróciłam oczami.
Wzięłam miske popcornu i chciałam iśc do pokoju ale nie zauważyłam nogi Zayna i wywaliłam się a miska spadła Niallowi na włosy. Leżąc powiedziałam:
-Mówiłam, że mam pecha.
-Przejdzie ci. - odparł Louis.
-A sie zdziwisz jak cię zabiję kulą do kręgli. Na drugi dzień artykuł.
"Emily Wilson zabiła Louisa Tomlinsona kulą od kręgli"-Ciekawy nagłówek, powiem ci. - skomentował Tommo.