poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 9

Usiadłam z wrażenia, ciężko mi się oddychało. Louis przyniósł mi wodę i usiadł obok.
-No kto by pomyślał. - skomentował.
-Niall. - zaczęła mama. - czy mogłabym porozmawiać z twoją mamą? Nie widziałam jej wieki.
-Pewnie. - wykręcił jej numer i poszła na piętro.
Weszła Roxy. Oczywiście nie zapukała bo to święto by było.
-Dzień dobry pani Wilson! - krzyknęła. - Emily, wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. Haha wszyscy tak wyglądacie. Skoczę po coś do picia. - zniknęła za ścianą do kuchni.
-Ona tak zawsze. - rozwiałam wątpliwości chłopców.
-Nie uważacie, że to tak fajnie wyszło, że znaliście się kiedyś i po tylu latach...
-Znowu się spotkaliście. - przerwał Haroldowi, Malik.
-Gdyby Louis nie poznał cię na lotnisku, nie wiedziałabyś, że znasz Nialla. Może nigdy by do tego nie doszło. - kontynuował Liam.
-Może mi ktoś wyjaśni o co chodzi bo czuję się niedoinformowana. - zwróciła na siebie uwagę Roxanne.
-Usiądź. - zrobił jej miejsce Harry.
-Nie...Albo dobra. - wryła się.
-Chodzi o to, że Emily i Niall bawili się jeszcze w piaskownicy przez długi czas. - wyjaśnił Loui.
-I nic mi nie powiedziałaś!?
-Roxy! Emily się dopiero dzisiaj dowiedziała i Niall też.
-Przeznaczenie. - skomentowała.
-Roxy! - krzyknęłam.
-No co? - broniła się ale spojrzała na minę Tomlinsona. - Dobra, dobra.
-Jak miło było ją usłyszeć, jutro wsiadam z tatą w samolot i lecimy do Irlandii.
-Naprawdę? - spytał tata.
-Tak. Wiem, że dopiero wróciłeś ale jedź ze mną.
Nie miał nic do gadania. Ale znowu chata wolna.
-Niall? Nie masz nic przeciwko? - spytała go.
-Nie, ależ skąd. Wręcz przeciwnie, cieszę się. Po prostu jestem w szoku.
-Ja wiem, wszyscy jesteśmy zdziwieni. Ale to chyba dobrze, że moja córka trafiła na dobrych chłopców.
Powiedziała mama i ja walnęłam łokciem Hazze, który prawie wybuchnął śmiechem.
-Tak mamo, ale my się kolegujemy. Zaraz wracam. - wstałam.
Dean dzwonił.
-Cześć Emily! Ja na chwilę, mamy przerwę przed próbą, chłopcy cię pozdrawiają! Zaraz zwali się tu tłum krzyczących fanek także póki jest trochę spokoju to opowiadaj.
-Hej Dean. Nic takiego.
-Coś się stało? - spytał, a po moim policzku spłynęła łza.
-Nie, nie. Nie martw się. Zadzwonię rano. Paa. Powodzenia na koncercie. - musiałam się rozłączyć.
Nie wiem od czego ta łza. Przecież powinnam się cieszyć, może to z radości. Tak, na pewno.
Do pokoju wszedł Liam, przetarłam szybko oczy.
-Twoja mama się pyta, czy pomożesz się jej spakować?
-Tak, zaraz zejdę.
-Strasznie blada jesteś. - odrzekł.
-Za dużo emocji jak na jeden dzień. Chyba pójdę pobiegać.
-Nie wiem czy powinnaś skoro ci słabo. - wszedł Lou. - pójdę z tobą.
-Jak chcesz. - od powiedziałam i wyszłam z domu a on za mną.
Po 30 minutach.
-Jak się czujesz? - spytałam chłopaka, który ledwo oddychał.
-Never better.
-Widzę. Świeże powietrze dobrze na mnie działa.
-Kondycji można po zazdrościć. Wracamy? - kiwnął głową na ścieżkę.
-Dobra, jeszcze skoczę do Roxy.
Stanęliśmy pod domem. Wyszła jej mama.
-Dzień Dobry. Jest Rox?
-Roxanne? Nie ma, pojechała do Leeds, do tego waszego przyjaciela, mówiła, że ją zaprosił.
Ale cwana.
-Dziękuje, Do widzenia.
-Gdzie? - spytał Tommo.
-Do Deana i chłopców z Room 94.
-Aaa...
A u mnie z resztą One Direction siedziała Nicole. Kto jeszcze przyjdzie? Za dużo jak na jeden dzień!
Stanowczo!
-Wassup? - przywitała się.
-Dowiedziałam się, że się przyjaźniłam z Niallem będąc dzieckiem, moi rodzice wyjeżdżają, Lou nie ma kondycji, Roxy pojechała do Leeds, do Room nic mi nie mówiąc. Caspar siedzi w Ameryce. Dobrze jest! Nic ciekawego.
-Do Deana? - otworzyła usta. Lou pokiwał głową.

-Emily jak chcesz to my nie musimy..
Podniosłam ręce do góry, żeby nic nie mówili.
-Jedźcie. Przepraszam wszystkich ale chyba pójdę pod prysznic i się położę. Za dużo na jeden raz.
Chłopcy mam prośbę. Odprowadzicie Nicole do domu? Ciemno się już robi.
-Jasne. Superman is here. - wydurniał się Louis.
-Dziękuję.
-Zadzwonimy jutro. - pożegnali się i poszłam.
Rzuciłam telefon na łóżko, chciałam spokoju od całego świata. Jedyne co zrobiłam po prysznicu to weszłam na Twittera.
Pisały do mnie jakieś dziewczynki, że widziały mnie z Louisem. No tak, byłam na mieście z Louisem Tomlinsonem, to nie obyło by się bez sensacji.
Odpisałam im, przecież się nie boję. Nic złego nie zrobiłam, wiem, że one oddałyby wszystko za nawet 10 sekund rozmowy z nimi a ja się spotykam z One Direction codziennie ale nic nie mogłam na to poradzić.

_______________________________________________________

Hej ludziska! No więc wiem, zabijecie mnie, że skończyłam tak poprzedni rozdział ale też was kocham :D Co słychać? Ja posyłam wam obrazek który mi się tak spodobał, że aż się chce podzielić z wami. Gościu jest mega!

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 8

Mama wróciła z tatą kilka dni temu. Chłopcy z Room musieli wyjechać na chwilę
bo mieli jakiś koncert.
Więc w skrócie co się działo przez te kilka dni:
-spotkaliśmy się jeszcze z One Direction
-byliśmy na kręglach
-cieszymy się w wakacji
-Lou już mniej mnie wkurza ale wkurza.
-Dean zaczął podrywać Roxanne. Nie wiem co mu się stało.
-niech wakacje nigdy się nie kończą!
-jak sobie pomyślę, że będzie trzeba wrócić do szkoły to aż się zniechęcam.
-ale dopiero się zaczęły wakacje, jeszcze nie całe 2 miesiące.
-dość zmartwień.
-Live while We're young!
Na tych kręglach to byliśmy z 1D i Deanem, Nicole i Roxy.
Casper wyjechał już do Ameryki, bardzo mi go brakuje, jako przyjaciela. Bo często miałam
tak że mogłam z nim pogadać.
Dean uczył wtedy Roxanne grać w kręgle, było śmiesznie. Albo jak Loui rzucił się na podłogę jakby udawał kulę i zaczął się toczyć.
Zeszłam na dół koło 9, w potarganych włosach i pomiętej pidżamie.
-Któż to się obudził. Jak ci się spało, kochanie? - przywitał mnie w kuchni tata, smażąc naleśniki.
-Ideeaaaalnie. - ziewnęłam. - pięknie pachnie. - usiadłam na blacie.
-Jakies plany na dzisiaj?
-Poznacie moich nowych znajomych, jeśli chcecie.
-Następne dziewczyny? - wykrzywił twarz.
-Piątka chłopaków, tatuś. - odpowiedziałam cwano się uśmiechając, a ten zaksztusił
się herbatą.
-No, no,no. Isabel, nasza córka robi postępy.
-Tato, nie przesadzaj.
-Muszę posprzątać, ugotować...
Jak zwykle moja rodzicielka martwiła się każdym szczegółem, że nie moga siedzieć
w bałaganie.
Chyba nie widziała tego domu, gdy jej nie było.
Bez przesady, i tak było czysto, bo mama gdy jest w domu sprząta codziennie. A i tak mówi,
że jest bałagan. No nie ogarniam.
Wygnała mnie po zakupy. Chodziłam wygrzewając się w słońcu. Dziś pogoda była cudowna jak na londyńską.
-Em hej. - przytuliła mnie Roxy. Zdziwiłam się, że widzę ją w sklepie.
-Nie wierzę. Mama wysłała Cię na zakupy?
-Też się zdziwiłam, ale nie miała wyboru. Ciocia do nas wpadnie, z babcią i kuzynem.
-Wszyscy gości mają..
-Co masz na myśli? - spytała.
-Nic.
-Ile się znamy?
-No dobra. One Di dzisiaj do mnie wpadnie bo rodzice chcą ich poznać. - powiedziałam.
-Oo wpadnę, jak się uwolnię w domu.
-Spoko.
Roxy była częstym gościem w moim domu, mama ją lubiła. Wydawała się lepszą córką
ode mnie, ale gdy Roxanne grała na perkusji all day mama wątpiła.
Roxy jest bardzo ruchliwym i muzycznym dzieckiem.
Ciągle gra na perkusji, gitarze, śpiewa. Wszystko. Dawno nie wspominała nic o siostrze. ( przypominam że ma bliźniaczkę) Może wyjechała na wakacje.
-Idziesz czy zamierzasz czytac tą gazetę cały dzień? - podeszłam do przyjaciółki
która oczywiście siedziała pod stoiskiem z gazetami i czytała wszystkie po kolei.
-Jeszcze nie skończyłam! Ale jak tak ci się spieszy to ewentualnie mogę skończyć czytac teraz.
-Och dziękuję za twą łaskawość.
-To tylko dzisiaj. - poruszała brwiami.
6 godzin później.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Tata mnie uprzedził bo chciał ich przywitać.
-Dzień dobry. My do Emily.
-Jakiej Emily? Nie mieszka tu żadna Emily, pomyliliście domy.
-Tato! - popchnęłam go. - Wchodźcie. Wybaczcie mojemu ojcu za ten niby żart, ale..
-Naprawdę uwierzyłem, wszystkie te domy tu takie podobne. - Hazz poprawił włosy.
-Dzień dobry. - Lou przywitał się z moją mamą. Nie wiem czy chciał się podlizać
ale mu się to udało.
Ciekawa jestem co wyjdzie z tego dnia. I czy Roxy przyjdzie. Jak przyjdzie to przynajmniej
nie będę musiała wstawać bo ona nie puka.
Siedzieliśmy już wszyscy w salonie, oglądając moje zdjęcia z dzieciństwa. Ja, 5 chłopaków
i moi rodzice.
Znalazłam moje zdjęcie z piaskownicy, z jakimś chłopcem.
-Mamo, pierwszy raz widze to zdjęcie.
-Ooo tak.. Leżało na samym dnie. To ty jak mieszkałyśmy u cioci Eve w Irlandii, jakieś dwa lata po twoim urodzeniu. Wtedy poznałaś tego uroczego młodzieńca.
-Zapomniałam, że mieszkałyśmy u niej.
-Nie dziwię ci się, Emily.
-W Irlandii? - spytał Niall.
-Tak, Na imię mu jest Niall, założę się, że teraz bym go nie poznała, tyle lat minęło.
Oboje jesteście już dorośli.
W tym momencie zaparło mi dech w piersiach. Wszyscy spojrzeli na blondyna.
-Pamięta pani może jego nazwisko? - spytał.
Nie to nie może być prawda.
-Pewnie. Przyjaźniłam się z jego mamą. Niall. Niall Horan.
O Jaciee!
-Mamo, ale to jest Niall Horan. - wskazałam.
-Jezu. - podniosła zdjęcie. - To ty, te oczy, ta buzia. Tyle lat.. byliscie nie rozłączni z Em.. - rozpłakała się.
Bawiłam się z nim jak byłam mała? Ale..ale...

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 7

Roxanne i Nicole świrowały na dole, a ja znowu siedziałam w pokoju. Ostatnio była to moja komnata w której chciałabym się zamknąć i nigdzie nie wychodzić.
Spokój nie trwał długo.
-Chyba ogłuchnę! Już nie słyszę na jedno ucho. - rzucił się na łóżko Kieran.
-Dlatego ja tu siedzę. Nie zależy mi na tym spotkaniu.
-Fajnie będzie. - podążył w jego ślady, Dean.
Zeszliśmy na dół po usłyszeniu dzwonka.
-Otwórzcie, idę do kibla. - rzuciłam.
-W takiej chwili?! - powiedziały chórem przyjaciółki.
-O jacie, wielkie mi halo. Mam prawo skorzystać z łazienki we własnym domu. Pójdę na górę, żeby dłużej mnie nie było.
Czmychnęłam na piętro, żeby nikt mnie nie widział a oni otworzyli drzwi.
***
Oczami Roxy.
Dzielą mnie sekundy od poznania One Direction! Jestem w siódmym, ósmym, piętnastym niebie!
Mam nadzieję, że się nie rozmazałam. A jak nie spodoba im się mój rockowy styl? Spodoba się, na pewno. Jeszcze do tego doszło, że sama sobie odpowiadam na pytania.
Dobra, Nicole otwiera drzwi. O Matko stoi przede mną Louis Tomlinson i Liam Payne. A za nimi
Harry Styles, Niall Horan i Zayn Malik.
Nie wierze. Powstrzymywałam się, żeby nie stać z otwartą buzią.
Nicole wyglądała jakby za chwilę miała zemdleć, cała zbladła. Wtapiała się we własną bluzkę.
-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej. - spytał Liam. Czyli naprawdę jest taki opiekuńczy jak piszą.
- Może wejdźmy do środka, usiądziemy. - za proponowałam a oni pozajmowali miejsca przy stole.
Na początku głównie mówił Dean z Kieranem.
Louis rozglądał się po domu, ale nic nie mówił. Wyglądał jakby kogoś szukał, ale nie miał kogo.
Kurde! Emily! Przecież poszła do kibla. Widzę, że jej się nie spieszy.
-Gdzie pani domu? - spytał Louis.
-Wiedziałem, że kogoś mi brakuje. - od powiedział Nialler.
-Zaprosiła nas ale jej nie ma. - dodał Harry.
-Pewnie zaraz przyjdzie. - bronił jej Liam.
-Przecież nie ominie kolacji z nami. - rzekł Zayn.
-No jakbym śmiała, kto by wam mógł odmówić.. - rzuciła z taką ironią, że aż sama się zdziwiłam.
Wszyscy wstali ale to Louis wylądował pierwszy przed nią.
-Emily, właśnie się zastanawialiśmy dlaczego od razu nie przyszłaś nas przywitać.
-Cześć Louis.
-Loui, wolę Loui.
-Whatever. - odparła. - Hej, Niall, Liam, Zayn, Harry. Tak, zapamiętałam. Jednak pamięć do imion to ja mam. - pokiwała głową i wszyscy usiedli. Wilson usiadła obok Deana, mogłam pierwsza zająć tą miejscówkę! Że też wcześniej na to nie wpadłam.
Nik też była zazdrosna. Zawsze się kłóciłyśmy o Deana, bo mi się podobał jak i jej. Masakra.
Żadna nie chciała odpuścić. Emily miała najlepiej, to z nią się najwięcej wygłupiał, przytulał.
My też mieliśmy dobry kontakt, ale może nie taki jak Emily, bo ona ich dłużej zna. Są jak rodzina.
Wszyscy jesteśmy.
***
Oczami Emily.
-Powiem ci Emily, Louis miał zdziwko jak zobaczył, że dzwonisz. - zaśmiał się Malik.
-Ja jeszcze większe, bo kazali mi do niego zadzwonić. - od powiedziałam.
-Em, wyluzuj. - szepnął Sean widząc minę Tomlinsona.
Zjedliśmy kolacje a tematy się im nie kończyły.
-Tomlinson, co ty taki cichy co? Jak nie ty. - popchał go Liam.
-Emily, słuchałaś płyty? - spytał Harry.
-Tak. Take Me Home. - zastanowiłam się chwilę. - fajna. Podoba mi się.
-Bo jak my jej ciągle o was gadałyśmy to ona słuchać nie chciała, rzadko oglądała X-Factor. - opowiedziała Nicole.
-Dzięki. - rzuciłam. A ona wzruszyła ramionami.
-Czym się interesujesz, Emily? - spytał Liam.
Czemu cała rozmowa toczy się o mnie?
-Lubię posłuchać dobrej muzyki, potańczyć, śpiewać, grać w tenisa, w siatkę, w kosza, kłócić się z moją rodzinką siedzącą tu przy stole,
bo spędzam z nimi całe dnie, uwielbiam jak Roxy gra ciągle na gitarze i perkusji, kłóci się z siostrą, jak chłopcy się wywalają.. -powiedziałam na jednym tchu. Złapałam głęboko powietrze.
-Woo.. Widzę, że opowiedziałaś nam o wszystkich, chciałaś żeby oni się nie musieli męczyć?
-Ta..Zaraz wracam. - zerwałam się słysząc telefon. Mama. Pobiegłam na górę.
Pewnie się zastanawia czy jej dom jeszcze stoi.
-Hej mamo, właśnie odjechała straż pożarna, dom się spalił, udało nam się ocalić tylko własne tyłki. Prześpimy się u Roxy.
-...
-Żartowałam!
-Emily Wilson! Jeszcze jeden taki żart a nie uda ci się ocalić tyłka. Tata dzwonił. Wraca dzisiaj z Ameryki. Nie martw się, powiedziałam mu, że masz gości i przyjedzie od razu tu do babci.
-Good.
-Nie ciesz się tak młoda damo. Impreza jakaś?
-Jasne, środek meliny.
-Emily!
-No żartuje, mamuś. Nie martw się, pozdrów babcie i tatę. Muszę kończyć. - powiedziałam.
-Nie waż się odłożyć słuchawki.
-Piiiii - mama usłyszała sygnał.
No co?
-Coś się stało? - spytałam Hazze, który wszedł do mojego pokoju.
-Szukam łazienki.
-Do końca korytarza i w prawo.
-Dzięki.
Zeszłam do reszty.
-Wassup? - spytała Nicole.
-Mama dzwoniła, nic wielkiego.
-Em.. mogę tak do ciebie mówić? - spytał Louis.
-Może być.
-Jest sprawa.
-Już się boję. - rozejrzałam się po wszystkich.
______________________________________________

Rozdział tak na Dzień Kobiet. Wszystkiego Najlepszego siostry!

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 6

Siedziałam na ławce w parku patrząc na Louisa co mi powie.
-Emily, nie chcę, żeby nasza znajomość się tak kończyła. Na tej ławce.
-Nawet się nie zaczęła. - próbowałam powstrzymać śmiech przed wybuchem. Zakryłam usta dłonią.
-Zacznijmy wszystko od nowa, jakbyśmy się teraz poznali. Loui. - wyciągnął rekę.
-Emily.
-Chciałbym, żebyś poznała moich przyjaciół.
-Okej.
Odpowiedziałam i poszliśmy do niego. Pierwsze co zobaczyłam to jedzenie wszędzie które ktoś zbierał prosto do buzi. I biegających za sobą chłopaków.
-Jak leci Harry? - zaczepiłam lokowatego którego już poznałam. - Oo cześć Zayn.
Podszedł blondyn który zachowywał się jak odkurzacz. Po twarzy przypomniałam sobie, że przecież tańczyłam z nim na dyskotece.
-Heeej! - podleciał i przytulił mnie. Nie wypuszczając z objęcia dodał: - Co ty tu robisz? Myślałem, że się wiecej nie zobaczymy.
-Ee uduszę się za chwile.
-Przepraszam. - wypuścił mnie.
-Popadne w depresje. - opadł na fotel Louis.
-Cześć jestem Liam.
-Emily.
-Wiedzę, że wszyscy cię już znali, znaczy większość. - odparł Lou.
-Louis mówiłem ci, żebyś nie przyprowadzał do domu fanek.
-Li, ona nawet nie wie kim my jesteśmy.
Ponieważ musiałam już iść, wcisnęli mi do ręki jakąś płyte i poszłam do domu.
W domu nikogo nie było, rzuciłam płyte gdzieś na półkę i podniosłam karteczkę.
"Poszliśmy na zakupy i do galerii xx"
A więc miałam cały dom dla siebie. Idealnie. Włączyłam muzę i postanowiłam ogarnąc dom.
Włączyła mi się piosenka z HSM - Walk Away. Nikogo nie było więc standardowo zaczęłam śpiewać,
kołysząc się krzątałam się po domu przenosząc rzeczy, umyłam podłogę.
-Tak, daleko pójdziesz. Chyba tylko do Caspara albo do Roxy i wrócisz do domu. - objął mnie od tyłu Dean gdy kroiłam pomidora na kanapkę. Podniosłam nóż do góry.
-Zamknij się braciszku. Nie cierpie cię. Tak poza tym to naniosłeś mi buta na świeżo umytą podłogę. - próbowałam się wydostać.
-Odłóż ten nóż.
Odwróciliśmy się do reszty i zauważyliśmy biegnącego Kierana który wywalił się na śliskiej podłodze. Nikt nie krył śmiechu. Myślałam, że padne.
-Ha ha ha jaki debil. - skomentował go Kit.
Co za chłopcy. Wkońcu Dean mnie wypuścił. Wnieśli zakupy do środka, dowiedziałam się tylko, że dziewczyny poszły do domu ale wpadną na kolacje. Przyszedł Caspar.
-Hej ludziska.
-Cześć! - odpowiedzieliśmy jednogłośnie.
-Nie wywal się. - odparł Sean.
-Nie wierze! Czyżby panna Wilson posprzątała w domu?
-Kiedyś trzeba. - uśmiechnąłam się.
Gdy Room poszli do kuchni wyciągać zakupy ja usiadłam z Casparem.
-Co cię tu sprowadza?
-Nie mogę przyjść odwiedzić przyjaciółki? - spytał.
-Widzę. Jakbyś przyszedł mnie odwiedzić leżałbyś już z paczką chipsów przed telewizorem z nogami na stoliku. - skomentowałam.
-Masz racje. Rodzice mnie wyciągają na miesiąc do Hiszpani.
-Ooo suuperr. - rozmarzyłam się na myśl o plaży i słońcu.
-Nie masz nic przeciwko? Poradzicie sobie.
-Jasne, Cas. Nie martw się nami. Jeśli ci idioci się sami nie zabiją to wszystko będzie dobrze. - poklepałam go po ramieniu.
-Można na ciebie liczyć, siostra.
-Wiem.
-Cóż za skromność, Emily.
-Ja zawsze jestem skromna, Caspar. - zrobiłam minę jakbym odkryła Ameryke a chłopcy się zaczęli śmiać.
-No co. Podważacie moją inteligencję?
-Jakbyśmy śmieli.
-No właśnie, więc bez takich.
Gdy się zmyli a Room94 robiło kolacje ubrałam w pokoju słuchawki. I włączyłam płyte od Louisa.
Włączyła się piosenka " I would"
Zarąbista powiem wam. Poszperałam na internecie i zobaczyłam że są jakimś najbardziej znanym zespołem. Fanki ciągle im piszą że ich kochają, a ja tak poprostu spotkałam ich na mieście.
To dlatego Louis dziwił się, że nie piszczę na jego widok. Przypomniałam sobie że Roxy i Nicole kiedyś mi o nich wspominali bo jarają się każdym X-Factorem.
Ale wtedy nie zwracałam na to uwagi. Niech sobie śpiewają.
Właśnie dwie przyjaciółki weszły do pokoju i ściągnęły mi słuchawki wyłączając je, więc muzyka leciała na full.
-Emily! No nie wierze! To ten zespół o którym ci mówiłyśmy.
-Wiem, poznałam ich dzisiaj. A raczej już dawno.
-I nic nam nie powiedziałaś?! - wybuchnęły.
-Nie znałam ich, nie wiedziałam że są piosenkarzami. - broniłam się. - dzisiaj poznałam całą piątkę.
-Jak to?!
-No normalnie u nich w domu, mam nawet numer do Louisa.
-Louisa Tomlinsona?! - krzyknęła Roxanne.
-Tak, do tego. Mogę do nich zadzwonić, żeby wpadli na kolacje. Jeśli chłopcy w kuchni się zgodzą.
Zgodzili się, a kiwałam głową żeby nie, ale oni tez ich lubią.
Wiec musiałam dzwonić.
Sygnał, sygnał. Matko, może nie odbierze.
-Halo?
-Louis? Emily mówi.
-Emily, co cię sprowadza?
-Moi przyjaciele chcieliby was poznać, a skoro ty mnie poznałeś ze swoimi to może wpadlibyście na kolacje? - spytałam.
-Jasne. Niall się ucieszy.
Niall, Niall? Aa ten blondyn.
-To o 7.
-Będziemy. Pa. Emily.
-Narazie. - rozłaczyłam się. - Zgodzili się. - powiedziałam do przyjaciół.
-Yeah. - przybili sobie piątki.
Wieczorem szykowałam się do kolacji. Nie wiedziałam co ubrać ale stwierdziłam, że co ja się będę starać, nałożyłam t-shirta i jeansy.