poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 11


Kolejnego dnia przechadzałam się po mieście. Na kręglach na szczęście nikogo nie zabiłam.
Room 94 wrócili, siedzą z One Di i dziewczynami. Roxy dostała niezły opieprz, że wyjechała do Deana bez słowa. Nicole wyjeżdża jutro na wakacje. A my z Roxy całymi dniami będziemy oglądać filmy i objadac się nie wiadomo jakim jedzeniem. Co z dietą!
Choć znając spontan chłopaków spędzimy tygodnie całkowicie inaczej.
Na środku Londynu stwierdziłam, że chce coś zmienić w swoim wizerunku.
Fryzjer, kosmetyczka! To co każda kobieta kocha najbardziej. Ciekawa jestem miny przyjaciół.
Trwało to 3 godziny. Patrząc w lustro nabrałam pewności siebie i byłam zadowolona.
Kupiłam sukienke w którą od razu wskoczyłam, i pewnym krokiem zmierzałam do domu.
Kiwałam się w rytm muzyki który wydobywał się ze słuchawek.
Przypatrywał mi się pewien chłopak, skądś go kojarzyłam.
Podszedł.
-No brawo, brawo. Ktoś lubi być w centrum zainteresowania. - powiedział.
Uśmiechnęłam się i poszłam.
-Nie ładnie odchodzić bez słowa.
Odwróciłam się spowrotem.
-Matt jestem.
-Wiedziałam! Nie byłam pewna ale jaaa a jednak. Sory za ten wybuch, ale nie mogę uwierzyć. Emily.
-Też mi miło cię poznać.
-Wzajemnie. - odpowiedziałam wpatrzona jak w obrazek.

Matt <3 Siatkarz z reprezentacji USA. Jest boski, jego ciało, oczy, włosy, on cały!
Matt trochę zabłądził więc stwierdziłam, że pójdziemy do mnie, wezme samochód i może Louisa jako kierowcę i odwiozę go do hotelu.
Weszliśmy do domu.
Akurat trafiłam na Hazzę który przechodził.
-W czymś pani pomóc? - spytał.
Coo? - pomyślałam.
-Harry, ty debilu. - skomentowałam.
-Emilyyy!! Jaaa, nie poznałem cię! Przecież jak wychodziłaś... jaaa. Pięknie wyglądasz.

-Dzięki Haroldzie. Co nie zmienia faktu że jesteś idiotą, że mnie nie poznałeś.
Weszliśmy do salonu.
-O Harry, twoja koleżanka? Nigdy nam jej nie przedstawiałeś. - odparł Malik.
Zrobiłam facepalma, Matt już leżał na ziemi.
-Żyje wśród idiotów. - powiedziałam stanowczo. - To ja! Emily Wilson. Właściciel tego domu!
-O Jezu... - Louisa zatkało.
-Wyglądasz bosko. - odezwała się Roxy.
-Przedstawiam wam Matta, Matt Anderson.
-Emily, my cię przywiążemy wkońcu, bo zawsze jak wychodzisz gdzieś sama to przyprowadzasz kogoś do domu. - skomentował Kieran.
-Taki wasz marny los. Matt to są moi przyjaciele. Roxy, Nicole, i banda idiotów. - uśmiechnęłam się.
-Eeej! - krzyknęli wszyscy mężczyźni, o ile mogę ich tak nazwać.
Powiedziałam Louisowi, żeby pojechał ze mną i Mattem, żeby go odwieźć do hotelu.
Louis spytał co będzie z tego miał, że sam może go zawieźć, że ja nie muszę z nimi jechać.
Na co odpowiedziałam, że mu nie pozwolę bo jeszcze wywiezie gdzieś Matta do lasu, na co ten zrobił wystraszoną minę ale po chwili wybuchnął śmiechem. Cały Anderson.
-To co? Odwieziesz nas?
-Tak. Chodźcie.
-Super.
Gdy wsiedliśmy do samochodu, zaczęłam dyskusję z Mattem.
-Co robisz w Londynie?
-Przyjechałem na mecz, może przyjdziesz jutro pooglądać? Znaczy, przyjdziecie. Wszyscy. Dam wam wejściówki.
-Jasne. - wybuchnęłam wodospadem radości. - przyjdziemy.
-Cieszę się.
Niestety szybko dojechaliśmy pod hotel. Wyszłam z siatkarzem, Louis nie chciał. Nie wiem co go ugryzło.
-To dozobaczenie jutro. Bądźcie o 19 pod halą. - pożegnał mnie. Odmachałam mu i wróciłam do samochodu.
Tomlinson nie odezwał się całą drogę.
-Jutro o 19 idziemy na mecz Matta. Zaprosił nas wszystkich. - przekazałam wszystkim po wejsciu do domu.
-Super! - ucieszył się Liam z Niallem.
-Już go lubię siostro. - skomentował Sean.
-Ja nie mogę. - odezwał się nagle Louis.
-Dlaczego? - spytałam.
-Poprostu nie mogę!
-Nie krzycz na nią. - bronił mnie Daddy.
Tommo poszedł do pokoju, którym go ugościłam.
Ten dom był zbyt duży dla mojej rodzinki, mieszkaliśmy w nim w trójkę, a pokoi masa, także dobrze, że chłopcy się wprowadzili. Nie ukrywam, że Louis zamknął drzwi z "lekkim" trzaśnięciem.
-Przejdzie mu. - odparł Niall.
-Emily, naprawdę wygladasz olśniewająco.
-Nie podlizuj się Nicole.
-Jutro wyjeżdżam a ty mnie tak traktujesz. - oburzyła się.
-Miłej drogi. - zażartowałam ze śmiechem.
-Jeszcze będziesz chciała, żebym wróciła.
Już sobie wymyśliłam żart na Caspara gdy do nas wróci.