piątek, 18 października 2013

Rozdział 18



A więc tydzień później.
-Co jemy na obiad? - spytała mama.
-Może dla odmiany, żeby nie jeść już tych warzywek na parze. - powiedział tata i odwrócił się w moją stronę. - nie nawidzę ich. - szepnął. - zjemy pizze!
-Hhahahahahah nie! - powiedziałam.
-Powiedział to jak narkoman na odwyku. - skrzywiłam się. - chyba mu brakuje mięsa w organiźmie.
-Chcę mięso! Albo zjem was. - postraszył nas a ja zrobiłam lekceważącą minę.
-To sobie nie pojesz. - odpowiedziała mama.
-Po kim on jest taki głupi? - spytałam.
-Sama jesteś głupia. - odparł.
-Po tobie!
-Nie, po mamie.
-Właśnie wiiiidzę.
Czasem się czuję jakby mnie podmienili w szpitalu.
Mój ojciec jest zdrowo szurnięty.
Pewnie jesteście ciekawi co u One Direction. Prawdę mówiąc ja też jestem ciekawa.
Nic nie wiem. Nie odzywają się na Twitterze, telefony wyłączone, słuch o nich zaginął.
Tata naprawił mi domek na drzewie, którego oni nie zdążyli naprawić.
-Dobra, już może być ta pizza. - odrzekłam.
-Emily..
-Tak mam na imię. 
-Powiedz mi, co wy tu jedliście jak nas nie było? - spytał tata.
-Jak to co? Warzywka na parze!
-Jezu Chrystle.
-Nie ma tu Jezusa. Wyrażaj się. - pouczyłam go.
Tata wstał i poszedł do kuchni, gdzie kszątała się mama.
 -Czy ludzie kiedyś dorastają? - mama zadała pytanie.
-Tata nie! - krzyknęłam sprzed telewizora. - Zamawiajcie tą pizzę, bo głodna jestem!
-Pizza? Usłyszałam słowo pizza? - do domu wpadła Roxanne.
-Masz podłuch w naszym domu? - spytał tata.
-Nie, to magia, proszę pana.
-A jak twoja siostra? - zadał kolejne pytanie.
-Zamknęłam ją w trumnie wychodząc. - odpowiedziała Roxy.
Czyli standard. Żarty mojej przyjaciółki.
-Roxy, czy...
-Oczywiście, że zjem z wami obiad. 
-Jak ona to robi? - spytał tata.

I Rox ponownie zaczęła swoją gadkę na temat magii i te sprawy.
Gdy skończyła spytałam się jej czy dowiedziała się czegoś o chłopcach.
Niestety nikt nic nie wiedział. To dziwne, fanki ich nie spotykają.
Cały świat nie wie co się dzieje.
U nas już byli dziennikarze. Bo przecież widzieli ich u nas pod domem.
Pytali czy są tu chłopcy, czy wiemy gdzie pojechali.
Nawet pozwoliłam im sprawdzić dom, że nigdzie ich nie ma bo nie chcieli uwierzyć.


 -Co tam masz? 
-Herbatę. - odpowiedziałam na pytanie Roxy.
-W kubku na kawę?
-Jop. 
A co miałam powiedzieć? W głowie Roxy ciągle tylko: Kawa kawa kawa kawa.
Przywieźli pizzę. Tata zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec.
Roxy popatrzył na niego.
-Czemu on...
-Nie pytaj.
-Kocham twojego tatę.
Nawet maile do chłopców pisałam, nie wiem co się dzieje i to mnie martwi.
-Mam pomysł! - krzyknęła Rox.
-Jaki?
-Paul! - wstała.
-Paul?
-Nooo!! Zadzwonimy do Paula, przecież mamy numer.
-Czemu wcześniej na to nie wpadłam.
Sygnał, sygnał, sygnał.
-Halo? - odezwał się.
-Paul! Tu Emily Wilson.
-Oo Emily, jak miło cię słyszeć.
Miło, a więc nie jest o nic zły.
Usłyszałam w tle jakby głos Nialla wymawiającego moje imie.
Może był obok i usłyszał jak Paul mówi moje imie?
-Jest tam Niall? - spytałam.
-Tak. Dam ci go do telefonu.
-Niall? - spytałam. 


poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 17

Dzień minął całkiem spokojnie. Ale za to kolejnego dnia...
Przetarłam oczy schodząc na dół. Na stole znalazłam karteczkę:
"Musieliśmy jechać na nagrania. Miłego dnia xx"
Czyli zapowiadały się nudy.
Popołudniu przyszła Roxy. Ten dom nie był taki jak kiedyś.
Siedziałyśmy gapiąc się w ścianę, nic nie mówiłyśmy, nic nie ogladałyśmy.
Przynajmniej mogłam się zastanowić nad wszystkim. Ale ciekawa byłam co Roxy czuła do Hazzy, ale tak naprawdę.
Drzwi się otworzyły. Odwróciłam głowę w kierunku drzwi z nadzieją, że ujrzę 1D.
-Co tu tak cicho? - spytała mama.
-Ooo nasze panienki się nudzą. - skomentował tata.
-Dobry. - przywitała się Roxanne.
-Dobry dobry. - odpowiedział jej. - ale chyba coś nie dla was. Co tu tak cicho?
-Nudy, psze pana.
Nudy to coś co ostatnio rzadko gościło w naszym życiu.
-Emily, widziałam zwalony domek na drzewie, opowiesz nam co się tu stało? - mama zadała pytanie.
A ja spojrzałam na Roxy, wyjaśniając że nic takiego się nie stało. Wypadki się zdarzają.
-Liam obiecał, że to naprawi.
-A właśnie gdzie ten wasz zespół? - spytał tata.
Wasz zespół...Czemu tak powiedział. To nie jest nasz zespół.
-Lou chciał chodzić z pana córką, a ona się nie zgodziła i się wynieśli! - powiedziała przyjaciółka.

-Ona kłamie. Na stoliku leży karteczka, pojechali do studia. - powiedziałam szybko.
Zabije . Mam nadzieję, że jej nie uwierzyli.
Tata rozgościł się obok nas. Rozgościł xD jak to brzmi.
Przecież to jego dom.
Poprawił mi włosy.
-Wiesz Christine ( moja mama) co widzimy naszą córkę, to ma ona inny kolor włosów.
- zaczął swoją przemowę. - Następnym razem jak wyjedziemy i wrócimy to może będzie miała zielone.
-Suuupeer! - przyjaciółka wydała okrzyk radości. Mój tata spojrzał na nią kamienną twarzą.
Ale wybuchnął śmiechem.
-Albo różowe!
Roxanne uwielbiała mojego tate, sami się przekonacie dlaczego.
Tak, wczoraj zafarbowałam włosy, skończyłam z blondem.
-Rozważę twoją propozycję. - uśmiechnęłam się.
-Tom, idź się przebrać. Najlepiej wykąpać. - rzekła mama.
-Czemu? - spytał.
-Śmierdzisz.
Daddy otworzył usta, był w szoku.
-Wcale nie!
-Spędziliśmy kilka godzin w samochodzie, jest gorąco. Idź, uratuj siebie i nas.
Tata spojrzał na nas. Ja powstrzymywałam śmiech, Rox nie.
-Niech to całe One Direction wróci, nie mogę być jedynym mężczyzną w domu. Za dużo bab.
-Sorry Daddy.
Mama usiadła na jego miejscu.
-Roxy, mogłabyś na chwilkę...
-Jasne, prawie sobie zrobię coś do jedzenia.
No tak, cała Rox.
-Chodzi mi o to  co Roxy powiedziała jak przyjechaliśmy. O Louisie.
-Specjalnie to powiedziała, mamo. Nic się nie dzieje. Sama widziałaś karteczę. Musieli jechać do studia.
-Wiesz, że zawsze możesz...
-Wiem. Roxy ja też chce popcorn! - krzyknęłam.
Siedziałyśmy wygodnie w salonie, jedząc popcorn i oglądając telewizję.
Aż tu nagle:
-Tatoo! - krzyknęłam, zasłaniając Roxy oczy. Lecz ona przesunęła moją rękę, żeby mogła widzieć.
Odwrócił głowę, poruszał brwiami:
-Pachnę!
*facepalm*
-Zawsze musisz mi robić obciach przy znajomych!
-Roxy to jak twoja siostra.
-Prosze mnie zaadoptować! - prosiła przyjaciółka.
-Nie bo twoja siostrzyczka będzie tęsknić.
-Ona się pierwsza zgodzi.
No tak, Roxy była jak rodzina, wchodziła jak do siebie, zachowywała się jak u siebie.
Dobrze, że perkusje ma u siebie.
Ciekawe co robi One Direction.
-Tato czy ty ożesz założyć spodnie? - nie wyrobię z tym człowiekiem.
-Demoralizacja młodzieży! - poparła mnie Rox.
-Tom, ubierz się.
-Znowu te kobiety. Musze wyjeżdżać na dłuższe firmowe spotkania. Seksowne sekretarki.
-Jedna seksowna sekretarka i masz na biurku pozew rozwodowy.
Moja rodzinka. Co tata powiedział głupiego mama mówiła mu o rozwodzie. Tak przeżyli razem 25 lat.
Zadzwoniłam do chłopców ale mieli wyłączone telefony. Napisałam im sms'a, że wychodze z rodzicami i klucze są u Roxanne, bo ta się wycwaniła i nie poszła z nami na spacer.

Przechodząc obok Big Bena tata w tych swoich okularkach opowiadał jakąś życiową historię.
Dobrze, że mamy jeszcze lipiec, bo jest fajnie ciepło.
-I co myślisz Emily?
Yyy chyba chodzi mu o tą historię. Jakbym jeszcze go słuchała.
Uniosłam kciuk do góry, ziewając i mówić:
-Cool Story Bro.
-Tak też myślałem.
I tak minął pierwszy dzień, drugi, siódmy...One Direction ani razu się nie pokazali, nie odezwali.
Żadnej wiadomości.

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 16

 Po tym całym zdarzeniu z Roxy i Casparem nie przespałam pół nocy.
Ktoś może powiedzieć, że przecież to tylko domek na drzewie. Ale nie dla mnie.
To jakby ktoś usunął moje dzieciństwo.
Leniwie przechyliłam głowę w stronę budzika. 4:15
-Szlak niech to trafi! Chce spać!~- powiedziałam sama do siebie.
Myślałam, że całkowicie wybiłam się ze snu, ale na szczęście nie...

-Mamo! Mamo! - podbiega do mnie mała dziewczynka.
-Co się stało? - pytam.
-Josh nie chce mi dać peleryny Supermana! - skarży się.
Bo superman to mężczyzna! - przybiegł piękny chłopczyk, na oko jakieś 5 lat.
-Nie plawda! Dzieczynki też mogą. - mówi dziewczynka.
-Wcale nie.
-Wcale tak!
-Tatooo! - krzyknął malutki Josh.
-Idę idę! - usłyszałam znajomy głos. Lecz nie widziałam dokładnie jego twarzy. Czy to...

Zerwałam się.  Zły sen, zły sen. 10:15
No to sobie pospałam. Szybko założyłam co leżało na krześle i zbiegłam na dół.
-Czemu masz na sobie moją koszulkę? - spytał Malik.
Spojrzałam na swój strój.

-A co twoja koszulka robiła w moim pokoju? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
Wzruszył ramionami i wyszedł z domu.
Co jak co ale pasowała mi ta koszulka. 
Zbyt pusto było w tym domu. Cisza, spokój. Zamknięta lodówka!
Coś się dzieje.
-Harry? - uchyliłam drzwi od jego pokoju. Pusto, CZYSTO!
Nie rozumiem o co chodzi. Może mieli próbę.
Usłyszałam dźwięk piły. Wybiegłam do ogrodu.
Zobaczyłam One Direction, Roxy na dodatek Caspara!
Może mi się to śni.
Roxanne mnie uszczypnęła.
-Auu.
-Nie śpisz. - zaśmiała się. Jak zwykle czytała w moich myślach.
-Nie uważacie, że tu trochę gorąco? - spytał Harry który był bez koszulki, a Rox nie mogła normalnie pracować.
-Dobra, mogę gdzieś iść. - prychnął Zayn. - chłodniej będzie jak pójdę.

-Roxanne pracuj a nie gap się na niego. - szepnął jej Caspar. Walnęła go z łokcia.
Czy nikt nie zwraca na mnie swojej uwagi? No prócz Roxy oczywiście.
Odchrząknęłam dając znak że jestem tu. 
-Oo młoda dama się obudziła. - Liam skierował do mnie uśmiech.
Czy oni wszyscy muszą chodzić bez koszulek. Ja.. no nie mogę się skupić! 
-Liam. - podeszłam do niego. - myślałam, że nie mówisz na serio.
-Liam Payne zawsze mówi serio serio. - odparł Niall.
-Dziękuje Wam chłopcy za wszystko co robicie.
Caspar spojrzał na Roxy.
-O Was też pamiętam. - odwróciłam się w ich kierunku. - ale wy wiecie jak wam dziekuje za wszystko... Za wszystko, prócz rozwalenia mojego domku! Rox mogłaś znaleźc inny sposób, żeby posłuchać Hazzy. Na przykład wejść do domu.
-Zapomnijmy już o tym incydencie. - parsknął śmiechem Niall.
Hazz znowu czerwony! Burak burak! Ale za to jaki kochany.



 -To może ja coś dla odmiany zrobię do jedzenia, zawołam Was jak będzie. - powiedziałam.
-Pomogę ci. - zaoferował się Niall.
-Tylko nie to! -krzyknął Zayn. - jak jego wpuścisz do kuchni, to nic nie zostanie dla nas.
-Zaufaj mi. - odparł Niall.
-Dobra, chodź. - zgodziłam się.
Blondyn powiedział, że jest mi wdzięczny. Bo chłopcy kazali mu dźwigać jakieś belki do domku.
A on był głodny i nie pozwolili mu nic jeść.
-Największa kara dla Nialla Horana? Nie pozwolić mu jeść. - zaśmiałam się.
-Czy coś Cię śmieszy? - spytał.
-Ależ skąd.
-No ja myślę.
Zauważyłam jak byłam w ogrodzie, że Louis nawet nie spojrzał jak przyszłam. Ciągle zawzięcie pracował.
Niall zrobił mi swój jakiś przysmak, bo do obiadu było trochę czasu.
Nie wyglądało to ciekawie. Nie wiem czego używał.
Ale... spróbowałam.
  

-A nie mówiłem? - spytał.
Pokiwałam głową, i odłożyłam ten przysmak. Zaraz chłopcy wejdą do domu zobaczą, że jemy
i się zacznie.
Po dwóch godzinach wszystko było gotowe. Niall wyszedł do ogrodu zawiadomić chłopców,
a ja zostałam z Roxy.
-I co Rox? - spytałam ruszając brwiami.
-O co pytasz?
-O Haaaroolda. - przedłużyłam.
-Zamknij się, bo ktoś usłyszy.
Hahahaha a więc jednak!
- Nie wiem o czym mówisz. - dalej się broniła.
-On ci się podoba, ty mu się podobasz..Nie widzę problemu. - uśmiechnęłam się.
-To tak jak z Tobą i Louisem. Też tak jest, on ci się podoba, sam ci to powiedział.
A ty i tak odmówiłaś. 
-To co innego. 
Nikt mnie w tej sprawie nie rozumie. Ile może dochodzić do kogoś, że NIE  mogę z nim być!
Chłopcy przyszli na obiad. Wszyscy prócz Tomlinsona.
-Gdzie Lou? - spytałam.
-Pracuje. Powiedział, że zje potem. 
O Boże musiałam się sama pofatygować.
-Gdzie idziesz? - spytał Harry z Malikiem.
-Zaprosić Tomlinsona na obiad. Nie może tyle pracować, bez jedzenia.

Spojrzałam na ich dziwny taniec. 
-Yyy ok. - skomentowałam.
Wyszłam na dwór. Tak jak mówili Lou pracował.
-Tommo chodź na obiad. 
-Jak skończę. - odparł.
-Jest jeszcze cały dzień. Zjemy obiad i też wam pomogę.
Uniósł wzrok i nasze oczy się spotkały.


sobota, 5 października 2013

Rozdział 15

-Czy ty możesz wkońcu przestać to robić?! - krzyknęłam.
-Co?
-Całować mnie niespodziewanie.
-Ok, zrozumiałem. - kiwnął głową.
Zrozumieć mógł, ale czy będzie się do tego stosował?!
Nie chce go ranić, ale ja nie dam rady z nim być.
Zostawiłam go i poszłam do swojego pokoju.

-Emily! Chodź, zaraz bohaterka umrze! - krzyknęła Roxy.
-Dzięki Roxanne! - oburzył się Zayn, że mu powiedziała co się z nią stanie.
-Ojć.
-Lecę, lecę. - zbiegłam na dół.
Oczywiście ja dostałam opieprz od Rox, że tak głośno się kłócimy, że ona nie słyszy filmu.
-Tylko pomiędzy Waszym kłóceniem się, była chwila kompletnej ciszy. - poruszała brwiami.
-Popcornu? - spytał jej Niall.
-Cicho bo chce oglądać. - uciszył ich Harold.
W nich moje zbawienie.
Nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć przyjaciółce, jak z nią porozmawiać, jak jej to wszystko wyjaśnić.
Louis nie schodził z góry. W ogóle nie mogłam się skupić na filmie.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Tomlinson zbiegł na dół.
-Spodziewasz się kogoś? - spytał go Liam.
-To nie mój dom. - odparł.
Do domu weszło ROOM 94. No za tym się stęskniłam!
-Dean! - rzuciłam mu się na szyję.

-Emily Wilson. Ja Kieran Lemon, w imieniu swoim Kierana Lemona, mojego brata Seana Lemona, i Kita oświadczam, iż jesteśmy zawiedzeni twoim zachowaniem.
-Wiem braciszku, i tak mnie kochasz. - uściaskałam ich.
Zapomniałam, że Loui stał obok przyglądając się. Room to moi bracia. Ale mężczyźni dziwnie odczuwają zazdrość.
-Ciiiii. - uciszyli nas Harry, Zayn, Liam i Niall.
-Koniec. - klasnęła w dłonie Roxy.
-Umarła...- Niall spojrzał na Hazzę. - strasznie podobał mi się moment gdy oglądali gwiazdy.
Jak się okazało chłopcy z Room 94 wpadli tylko przelotowo. Bo spieszyli się na samolot. Ostatnio tak rzadko ich widywałam.
Kilka godzin później.
Zbliżała się jakaś druga w nocy, chyba. Obczaiłam, iż tylko Niall jeszcze nie śpi. I nie jest zajęty.
Zrobiłam dwie gorące czekolady, wzięłam koc, i wyszłam przez okno na dach, gdzie Niall oglądał gwiazdy.

-Pięknie co? - podałam mu czekolade.
-Tego mi było trzeba. - wziął duży łyk.
-Gorące...
-No teraz już wiem, sparzyłem cały język. - powiedział a ja z niedowierzaniem pokręciłam głową.
Okryłam nas wielkim kocem.
Pięknie niebo dzisiaj. Jak na Londyn. Dobrze, że nie pada.
Siedzieliśmy tak w kompletnej ciszy.
-Milly....-zaczął.
-Tak? - spojrzałam mu w głąb oczu.
-Wiesz, że Lou...
-O tym chcesz rozmawiac? - spytałam.
-On Cię kocha... - powiedział.
-Niall...nie znamy się tak długo. Znaczy my się znamy, w sensie, że ja i Louis się długo nie znamy. Prawie mnie nie zna. Nie może mnie pokochać w tak krótkim czasie. To zauroczenie, które minie. - odparłam.
-Wiesz...jest coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Prosto z mostu, że nie wierzę w miłośc od pierwszego wejrzenia?
Ostatnio wszystko sobie przypomniałam jak byłam mała i bawiłam się z Niallem.
Jak przypięłam mu do pleców niebieską pelerynę i udawał supermena.
-Już raz kochałam, nie wiem czy kiedykolwiek pokocham równie mocno... - spojrzałam w niebo.
-Kochałaś? Tak prawdziwie? - spytał. A ja kiwnęłam głową.
-Patrz spadająca gwiazda. Pomyśl życzenie! - wskazałam ręką.

-Wierzysz w to?
-Tak. - odrzekłam.
Modliłam się w duchu, żeby tylko nie spytał co to była za osoba którą kochałam. Nie mogłam mu odpowiedzieć.
Nie mogłam.
-Jesteś blisko z chłopcami z Room, doskonale się dogadujecie. - zmienił temat.
-Tak, znamy się kilka lat.
-Próbowałaś kiedyś z którymś...
-Nie. Jesteśmy rodzeństwem, nigdy byśmy się z sobą nie umówili. Wiemy o sobie tyle, że żaden z nas by nie chciał.
-A ten siatkarz?
Po co tak o wszystko wypytuje? Może chce wiedzieć czy coś mnie z kimś nie łączy, dlatego odrzuciłam jego przyjaciela.
-Matt ma cudowną dziewczynę. - uśmiechnęłam się.
Spojrzałam do ogrodu. Mój domek na drzewie się przechylił i spadał na ziemie.
-Ktoooooooo?!???????????!!!!!!!! -krzyknęłam.
-O kurde. - skomentował Niall
Sam nie mógł spaść! Zeszłam jakoś z tego dachu. Nie było wysoko. Niall za mną.
-Zwinna jesteś.
-Bardziej zła jak zwinna. Mój kochany domek.
Usłyszeliśmy śmiechy dochodząc do zwalonego domku.
-Roxanne i Caspar... - westchnęłam głośno. - powiecie mi czemu o - spojrzałam na zegarek. - 2:25 w NOCY nie jesteście u siebie w domach, tylko na moim drzewku? Na dodatek zwalonym PRZEZ WAS.
-No właśnie? - dopowiedział Horan.
-Roxy chciała posłuchać Stylesa bo usłyszała, że śpiewa. I pomyślała, że pewnie śpiewa bez koszulki, więc przyszła po mnie i kazała mi tu z nią przyjść. - wyjaśnił szybko Caspar.
-Pokój Harry'ego jest po drugiej stronie domu. - powiedział Niall i wybuchnął głośnym śmiechem.
Tak głośnym, że z domu wyszli Liam i Harry (bez koszulki). Malik miał tak gruby sen, że nic go nie obudzi.
-Co jest? - spytał Harry.
-Roxy przyszła posłuchać jak śpiewasz, ale pomyliła strony domu. - odparł Niall a Harry się zaczerwienił.
Ja usiadłam przed rozwalonym domkiem na drzewie. Oni coś gadali ale nic mnie to nie obchodziło.
Moje całe dzieciństwo...
-Idźcie już do siebie. - powiedziałam w końcu. Roxy i Caspar odeszli.
-Jutro się tym zajmę. - rzekł Payne.
Spojrzałam na niego. Bez słowa go przytuliłam. Jak go naprawi będę mu wdzięczna do końca życia. Liam Daddy Payne.
Każda dziewczyna Liama będzie wielką szczęściarą, Nialla też, Hazzy. Każdego z nich.
Są opiekuńczy, zabawni, utalentowani. Na dodatek przystojni jak cholera.
Ktoś by powiedział: Mówisz tak, a sama nie chciałaś być z Louisem Tomlinsonem, a miałaś możliwość.
Czasem poprostu tak bywa. Nie muszę się nikomu tłumaczyć.
Ale chyba najwyższa pora podnieść się z tej zimnej trawy i skierować się w stronę mojego jedynego i ukochanego... Łóżka!!!
Kocham swoje łóżko a ono kocha mnie. No...tak bywa xD
Lecz długo nie mogłam zasnąć, myślałam o Louisie, o Niallu i rozmowie z nim, o Liamie, o Harrym i jego dziwnym zachowaniu, z resztą Roxy też się dziwnie zachowywała.
A jeśli naprawdę kochamy tylko raz w życiu? Co jeśli Lou będzie nadał nalegał? Może mu przejdzie?
Za dużo pytań, za mało odpowiedzi.