czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 5

Wyszłam na balkon w swoim pokoju.
'Kochany pamiętniku.
Zaczęły się wakacje, spotkałam ostatnio na lotnisku takiego chłopaka, nie powiem ładnie wyglądał.
Oczy, włosy i ogólnie. Ale nie potraktowałam go zbyt miło, sama nie wiem dlaczego.
Może nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia ale chyba chciał być miły, krzyczałam na niego, nie odbierałam telefonów. Na dyskotekę podczas zakończenia roku tańczył
ze mną jakiś nieznajomy blondyn a przed chwilą przed domem przedstawił
mi się jakiś lokowaty chłopak o imieniu Harry.
Dziwnie się czułam. Wiem, że nigdy nie miałam powodzenia u chłopaków, nie umiałam
z nimi rozmawiać jak inni. Tak na luzie. Zawsze byłam zestresowana, unikałam kontaktu wzrokowego, ale starałam się. Zawsze. Czasami potrzebuję kogoś z kim mogłabym usiąść, wygadać się. Żeby przytulił, pocieszył, doradził. Na razie mogę tylko usiąść i napisać
tutaj kilka słów. Ale ty mnie nie pocieszysz, nie powiesz co mogę zrobić. Brakowało mi takiej osoby, nawet bardzo. Kto by pomyślał, nie?
Dziewczyna mająca przyjaciół, rodzinę. Tylko dlaczego skoro są czuję się na maksa samotna?
Czemu się dołuję! Mamy wakacje. Czas na miłość. Ale jeśli to będzie tylko krótkie summer love które nie będzie miało najmniejszego sensu, ale przyszłości...'
Zatrzasnęłam pamiętnik, bo Roxy weszła do pokoju.
-Vas Happenin?!
-Skąd to wytrzasnęłaś tak nawiasem mówiąc? - spytałam.
-Aa sama nie wiem, chyba kiedyś usłyszałam na mieście czy na internecie. Sama nie wiem, ale podoba mi się.
-Good.
-Czemu tu siedzisz? Dean cię szukał. Jaki on jest boski. Ale widziałam Nicki jak ciągle z nim gada.
-Z tego co wiem, to nic między nimi nie ma. - odparłam i zauważyłam uśmiech ze strony przyjaciółki.
-Nie lubię tej twojej miny! Co knujesz?
-Ja? Nic. Czemu? - jak zwykle się wyparła.
-Taa...
-Komuś nie dopisuje humor. Co to był za chłopak przed domem?
-Który?
-No ten co pomagał twojej mamie, głupku. - zaśmiała się lekko.
-A bo ja wiem. - wzruszyłam ramionami. - Chodźmy do reszty.
-Jeśli nie chcesz gadać ze mną o chłopakach, to chyba wpadł ci w oko. - powiedziała w momencie gdy pojawił się przede mną Dean i Kieran.
-Chyba Nicole mnie woła.
-No jasne, najlepiej coś palnąć i zmyć się w momencie. - pomyślałam. Chłopcy objęli mnie ramionem po obu stronach. Delikatnie spojrzałam na obu.
-Emily. Kto ci wpadł w oko? - spytał Dean.
-Nikt. Roxy coś pieprzy.
A co miałam im powiedzieć. No dobra, mogłam jakoś inaczej się z tego wyplątać.
Teraz będą dalej brnąć.
-Wiesz, że przed nami niczego nie ukryjesz.
-Wiem, kochani. Powiedziałabym wam. - skłamałam. Weszliśmy do salonu i zmienili temat. Odetchnęłam z ulgą. Widok dziewczyn, gdy chłopcy mnie tak trzymali był nieziemski. Roxy aż wysypała popcorn na ziemie.
-Aaa karmel. - zaczęła rozpaczać. Co jak co ale Roxy to kochała popcorn z karmelem.
Mogłaby go jeść all day, all night.
Poszłam zrobić też dla nas, słyszałam jakby dzwonił mi telefon.
-Dzień dobry, tu telefon Emily Wilson, niestety Emily robi popcorn i nie bardzo może podejść do telefonu.
Zostawisz wiadomość? - wydukał Dean. - Dobrze, okej, powiem jej. Jeszcze raz imię? Loui? Okej. Narka.
-Emily! Dzwonił Louis. Kazał i powiedzieć, żebyś się z nim skontaktowała. I pozdrawia cię.
-Niech spada na drzewo! - krzyknęła z kuchni.
-Jaki Louis? - przyszła do kuchni Nicki.
-Taki debil, wydzwania ciągle. Nie warto się przejmować. - widziałam, że chciała ciągnąć dalej, ale wyszłam z miskami popcornu do salonu.
-Komu, komu?!
Siedziałam zamyślona, gdy oglądaliśmy jakąś komedie. Najlepszym hitem jest to, że każdy wybuchał śmiechem w innych momentach filmu. Może każdego z nas śmieszyło co innego. Każdy z nas był inny.
Ale razem byliśmy idealni.
-Idę do sklepu. - wstałam i chyba nikt nie zauważył, że wyszłam.
Spacerowałam po Londynie. Była boska pogoda. Mogłabym tu spędzić wieczność, gdy weszłam do sklepu pierwsze poszłam na dział z prasą.
-Cześć Harry. - rzuciłam i przeszłam obojętnie. Dopiero potem zorientowałam się, że to ten chłopak co był pod domem.
-Emily, tak?
-Tak.
-Jak tam? - spytał.
-A dobrze. Wkońcu wakacje.
-Nigdy cię nie spotkałam w tej okolicy.
-Nie jestem tu często. - odparł.
-Harry które wolisz..O kurde. - stanął przed nami ten koleś co dzwonił cały czas i upuścił chipsy.
-Louis to jest Emily. Emily Louis.
-My się znamy. - powiedziałam szybko, lecz moja mina się zmieniła na bardziej wkurzoną, smutną, nawet nie wiem.
-Ale, ale skąd wy się znacie? - spytał dziwnym tonem nie jaki Louis.
-Poznaliśmy się dzisiaj, pomagałem jej mamie. - odrzekł Harry.
-O.M.G. Dlaczego nie odbierałaś telefonu? - zadał mi pytanie Lou, i teraz Harry wyglądał na zdziwionego.
Idzie się pogubić.
-Powiedzieli ci, że byłam zajęta. Muszę iść. - złapał mnie za rękę.
-Nie możemy usiąść w parku i normalnie porozmawiać?
-Sądzisz, że mamy o czym.
-Temat zawsze się znajdzie. - odparł Harry i rzuciłam mu zabójcze spojrzenie. - ale dalej nie wiem skąd wy się znacie.
-To jest ta dziewczyna co ci mówiłem, że wylałem na nią kawę.
-To ty?! - powiedział głośnym tonem, wszyscy w sklepie odwrócili się w naszą stronę.
-Cicho. Widzę, że opowiadasz o mnie. Znajomi na mnie czekają. Bye. - machnęłam ręką.
-5 minut.
-Daj mu szanse, to tylko rozmowa a nie decyzja na całe życie. - odpowiedział lokowaty.
-Whatever.
I poszliśmy, usiedliśmy w Hyde Parku.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 4

Co on tu robi?...Teraz...na tej samej imprezie...ale..przecież był w Manchesterze...
Przez jakieś 2 minuty stałam i gapiłam się w postać chopaka.
-Czemu nic nie mówisz?
-Zastanawiam się czemu przede mną stoisz. - odpowiedziałam.
-Mogę usiąść jak chcesz.
-Może nas przedstawisz? - podszedł do nas jakiś mulat.
-Może nie. - odparłam i poszłam do swojej paczki.
-Co ona taka uparta? - przyjeciel spytał Louisa, na co on wzruszył ramionami.
-Nie zna One Direction. - powiedział Tommo a ten się zaksztusił drinkiem.
Wpadł na mnie jeszcze kilka razy. Oczywiście nie chcący.

-Możesz przestać! - krzyknęłam, akurat w momencie gdy całkowicie uciszyli muzykę.
Wszyscy spojrzeli w naszą stronę.
Dj przerwał tą ciszę. Na moje nieszczęście włączył powolną piosenkę. Szlak niech go trafi.
-C'mon C'mon.. Zatańczysz? - spytał.
-Nie.
-Chcę tylko pogadać. - warknęłam i wyciągnęłam go na dwór.
-O co ci chodzi koleś, co? Dzwonisz, piszesz, wpadasz na mnie. Może chcesz powtórki i wylać coś na mnie. Może przyniosę ci kawę. - odparłam szybko.
-Więc..
-Emily.
-Dzięki. Więc Emily nie chce kawy, chciałem się z Tobą lepiej poznać... - odparł.
-Nie rozumiem.
-Hey. I’ve been watchin you all night. There’s somethin’ in your eyes. Say c’mon c’mon
And dance with me baby. Yeah- zaśpiewał. - Czego nie rozumiesz? - spytał a ja założyłam rękę za rękę.

-Ciebie!
-Dużo osób mi to mówi.
-Nie dziwię im się. - szepnęłam.
-Mówiłaś coś?
-Nie.
Znowu przyszedł ten jego kolega.
-Zayn. - wyciągnął rękę.
-Emily.
-Sory że się wtrącam, ale słuchać was aż w środku, raczej ciebie. - wskazał na mnie.
-Ja nie krzyczę!
-Widzimy. - powiedzieli równocześnie, gdy wchodziłam do sali trzaskając drzwiami.
-Whats up? - spytała Nicole.
-Dajcie wy mi już wszyscy Święty spokój. - poszłam na środek sali do Deana i Kierana tańczyć.
-Ktoś jest nie w humorze.
-Cisza.
-Emily są wakacje, cieszymy się. - usniósł moje kąciki ust i porwał do tańca Dean.
Widziałam tylko kątem oka tego... no... Louisa! O ile się nie mylę.
Później zaprosi mnie jakiś blondyn. Dosyć ładny. Ale skierowałam go w stronę Nicole.
A ja spokojnie zmyłam się na sofę, nogi mi odpadały.
-Nie siedzimy. - przyszedł Lee i Roxy.
Wróciliśmy do domu koło 3 w nocy, nad ranem, jak kto woli.
Chcieliśmy wejśc cicho. Tak... Chcieliśmy...
Wiatr trzasnął drzwiami, było tak ciemno że Dean wszedł w ścianę, zwalił zdjęcie, szkło się rozwaliło, Sean stanął na piszczałkę psa, przez co pies przyleciał i zaczął szczekać.
To jeszcze nie koniec.. Ja potknęłam się o próg gdy wchodziłam. Skończyło się tak, że leżeliśmy wszyscy na ziemi. Kit jeszcze cały stał przy drzwiach i coś jadł. Nie trwało to długo.
Potknął się o nogę Kierana i spadł na mnie, a jedzenie wylądowało na włosach Deana.
Nastała jasność. Mama zaświeciła światło i stanęła przed nami, rozglądając się po przedpokoju z wzrokiem zabójcy.
-Emily Wilson. Co masz na swoją obronę? Zastanawiam się tylko czemu leży na tobie raz, dwa.. Czterech chopców?
-Rano, mamo, proszę cię.
-Nie ominie cię to młoda damo. Cała piątka jutro o 9 na śniadanie.
-Dzisiaj. - poprawił ją Dean.
-Wystarczy. - poszła do siebie.
Dzień dobry pani Wilsoon! - tak rankiem przywitał ją Dean. - ładnie pani wygląda.
-Wiesz Dean? Zawsze jak coś przeskrobiecie albo coś się stanie, mówisz mi że ładnie wygladasz. Już to znam.
Nie wiem o co jej chodziło, i czemu wygłaszała nam kazania w wakacje. Ba! Czemu wygłaszała kazania chłopcom. Powiedziała że jak chcą u niej mieszkać to muszą przestrzegać zasad. Tsa..
Przyleciała Nicole.
-Dzień dobry pani.. - przerwała gdy zobaczyła nas jak kiewiemy głowami żeby nie dokańczała.
-Następna się znazła.
-Wilson. Coś pani nie w humorze. Może urlop by się przydał. - rzekła.
-Jak jestem w domu to ledwo stoi ten dom a co dopiero jak wyjade. - powiedziała mama i opowiedziała Nicole co zrobiliśmy wejście.
Wpadłam na pomysł, powiedziałam że napewno potrzebuje spokoju i babcia z ciocią ucieszy się gdy przyjedzie ich odwiedzić w Manchesterze.
 Po godzinnych namowach zdecydowała się jechać.
-Jest! - przybiłam im piątki.
-Słucham? - odwróciła się do nas.
-Nic, mamuś, nic.
Nikki opowiedziała mi o tym blondynie, a raczej pytała skad go znam, i że cieszy się że oddałam go jej do tańca. Prawda była taka że nawet go nie znałam, ale prze zabawny.
Przyjaciółka nie mogła uwierzyć że go nie znam.
Wyszłyśmy przed dom bo mama pakowała walizki do taksówki. Podszedł do niej jakiś lokowaty chłopak, jakaś dziewiętnastka.
-Jaki miły z ciebie chłopczyk. Dziękuję. - rozwaliła mu włosy a on natychmiastowo je poprawił.
-Pani Wilson. - przyszła Roxy. - wyjeżdża pani?
-Tak. Wszyscy dzisiaj się podlizują, nie wiem co to będzie. Jadę bo się rozmyśle. - wsiadła i nie czekała na odpowiedź.
Jeszcze jej pomachałyśmy i zaprosiłam dziewczyny do środka.
One weszły a ja podeszam do kolesia co stał w dalszym ciągu przed domem.
-Dzięki za pomoc.
-Cała przyjemnosć po mojej stronie. Harry.
-Emily.
Nie wiem czemu od wczoraj wszyscy mi się przedstawiają, ale mam tego dosyć.
Weszłam do reszty do domu.
-No to mamy wakacje!! - krzyknęłam i Roxanne włączyła muzykę na całego.