czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 32


Spacerując po szpitalu szukałam kobiety z którą się umówiłam, żeby jej pomóc, nie mam pojęcia jak wygląda, a ona podobno mnie zna..zobaczyłam osobę która mi kogoś przypominała..
Ale tutaj? W Afryce?
-Emily Wilson! - stanęła przede mną. - Jak mogłaś wyjechać.
-Roxy! - przytuliłam ją. - Co ty tu robisz?
-Co TY tu robisz! Bez słowa?
-Wyjechałam z dnia na dzień, a Ciebie nie było, Niall obiecał z Tobą pogadać jak wrócisz. - odparłam.
Podobno nawet sie nie rozpakowywała i Niall znał się z naszym pilotem więc ją zabrał jak wiózł kolejnych wolontariuszy.
Zaczęła mi mówić, że to był nie odpowiedzialny wyjazd bla, bla, bla że powinnam porozmawiać z Louisem, że jest zły...
Ale co mi do tego, ja właśnie chce odpocząć od niego, najlepsza była wiadomość, że pojechał do mamy z tym blond pustakiem, a jego mama mnie znała, dogadywałyśmy się bardzo dobrze.
-Na ile planujesz tu zostać? - spytała przyjaciółka.
-Może na początek do świąt.
-To jest z 6 miesięcy! 
-Rox..pamietaj, że mogę wyjechac kiedy tylko będę chciała, gdyby coś się działo to mogę wrócić. - wyjaśniłam jej.
Na przykład na ślub Louisa...O czym ja w ogóle myśle.
-A ty na ile przyjechałaś mnie odwiedzić? - spytałam.
-Gdzieś z tydzień zostane, pomoge ci.
W tym momencie zaczepiła nas kobieta w średnim wieku, że to mnie szukała, zaprowadziła nas do wielkiem sali gdzie były same szkraby, większość spała.
Dała nam butelki z mlekiem i karmiłyśmy po kolei dzieciaki.
-Wiesz, że średnio lubię dzieci. - zaśmiała się Roxanne.
-Sama chciałaś mi pomóc. - szepnęłam.
-A co to za przystojniak? - kiwnęła głową.
-Eric Hill, z Anglii, tez przyjechał się wyrwać i pomóc przy okazji. - wytłumaczyłam.
-Fajny? 
-Owszem. - uśmiechnęłam się odkładając chłopczyka.
-Emily bo coś ci służy ten wyjazd. Myślałam, że...
-Że będę płakać, użalać się nad sobą i całym światem? Nie Roxanne, świat się nie kończy na Louisie Tomlinsonie. Wręcz przeciwnie, jest sławny, więc sama rozumiesz jego zachowanie. - powiedziałam. - A jak z Tobą i Harrym?
-Taaak się za nim stęskniłam, a nie było mnie tylko z 2 tygodnie.
-I znów wyjechałaś.. 
-Wrócę za tydzień, przetrwa. I tak cały czas siedzą w studiu... A ja coś mam dla Ciebie. - zaczęła mi wymachiwać listem przed oczami.
-Daj mi to! - krzyknęłam szeptem bo większość dzieci już spało.
"Droga Emily.
Wybacz, że mimo Twojego proszenia dałem Roxy Twój adres ale to Twoja przyjaciółka, była zła, że wyjechałaś bez pożegnania, czytasz to więc musiała Ci go przekazać.
Oglądałem dziś z Twoją mamą znów zdjęcia :) Te nasze mam oprawione i wiszą takie duże na ścianie. Musisz to obejrzeć, gdy wrócisz. Oby jak najszybciej, wszyscy tego chcą.
Tom bardzo serdecznie Cię pozdrawia. Dziś krótko bo kiedy pisałem ostatni list? Z 3 dni temu :)
Baw się dobrze, Niall"

-I co tam nasz Horanek pisze? - wtrąciła się Rox.
-Ciekawość pierwszy stopień do piekła.
-A Ty jak zwykle swoje...Widzę, że niczego się nie dowiem. - rzekła a ja pokiwałam przecząco głową.
-Życie Rox, życie..
-Nie odpiszesz mu? - spytała.
-Komu?
-Niallowi?
-Po co? 
-Emily!! Nienawidzę takiej naszej wymiany pytań, napisał więc wypada odpisać. - odparła stanowczo.

"Niall,
Nie gniewam się za Rox, prawie mi pomoże xD 
A tych zdjęć chyba nie chce widzieć, wyglądałam jak jakiś nie wiadomo kto! hahaha
Ludzie nie będą chcieli do Ciebie przychodzić bo się wystraszą od razu na wejściu!
Mama ciągle ogląda te zdjęcia, nie może uwierzyć, że nie jesteśmy mali, a ona już tyle lat jest babcią. Twoja mama tez na pewno ciągle ogląda zdjęcia i powinieneś ja odwiedzić bo tęskni. 
Jak chcesz to weź moją mamę i lećcie do Twojej. Ja z Afryki mam ci pomysły podsyłać? ;)
Baw się, Emily."

Dwa miesiące później...
-Halo? Niall? Mógłbyś przyjechać po mnie na lotnisko? Będę czekać, jakbyś mógł nie mówić rodzicom i Rox to byłabym wdzięczna, w ogóle nic nikomu nie mów. Czekam. 
Na szczęście przyjedzie, ciężko by mi było z walizkami i przesiadkami w autobusach.
Już się odzwyczaiłam od londyńskiego deszczu...
Niall dotarł w pół godziny, musiał być gdzieś w pobliżu, nawet mnie nie poznał, cały Horan.
-Dzień Dobry. - rzuciłam mu się na szyję a on zaczął mnie okręcać w powietrzu.
-Emily! Wyglądasz..inaczej.. - odparł, gdy już mnie postawił na nogach. 
A tak mi go brakowało, że nawet nie chciałam go puścić. 
-To długa historia, Niall. Wytłumacze Wam to u mnie przy rodzicach, chłopcach i Rox.
Tak jak powiedziałam, Niall nie pytał o nic, wszyscy już siedzieli u mnie w domu, stanęłam przed progiem i aż bałam się wejść do środka. Przełknęłam ślinę, wciągnęłam powietrze i Niall otworzył drzwi.
-Emily! Moja córeczka. - tata pierwszy się zerwał.
Kiedy już się przywitaliśmy nadeszła pora gdy musiałam odpowiedzieć na ich pytanie dlaczego mam wojskowy strój.
-Nie jadę już nigdzie. - łzy momentalnie spłynęły mi z oczu i Niall od razu objął mnie ramieniem.

2 komentarze: