piątek, 8 marca 2013

Rozdział 7

Roxanne i Nicole świrowały na dole, a ja znowu siedziałam w pokoju. Ostatnio była to moja komnata w której chciałabym się zamknąć i nigdzie nie wychodzić.
Spokój nie trwał długo.
-Chyba ogłuchnę! Już nie słyszę na jedno ucho. - rzucił się na łóżko Kieran.
-Dlatego ja tu siedzę. Nie zależy mi na tym spotkaniu.
-Fajnie będzie. - podążył w jego ślady, Dean.
Zeszliśmy na dół po usłyszeniu dzwonka.
-Otwórzcie, idę do kibla. - rzuciłam.
-W takiej chwili?! - powiedziały chórem przyjaciółki.
-O jacie, wielkie mi halo. Mam prawo skorzystać z łazienki we własnym domu. Pójdę na górę, żeby dłużej mnie nie było.
Czmychnęłam na piętro, żeby nikt mnie nie widział a oni otworzyli drzwi.
***
Oczami Roxy.
Dzielą mnie sekundy od poznania One Direction! Jestem w siódmym, ósmym, piętnastym niebie!
Mam nadzieję, że się nie rozmazałam. A jak nie spodoba im się mój rockowy styl? Spodoba się, na pewno. Jeszcze do tego doszło, że sama sobie odpowiadam na pytania.
Dobra, Nicole otwiera drzwi. O Matko stoi przede mną Louis Tomlinson i Liam Payne. A za nimi
Harry Styles, Niall Horan i Zayn Malik.
Nie wierze. Powstrzymywałam się, żeby nie stać z otwartą buzią.
Nicole wyglądała jakby za chwilę miała zemdleć, cała zbladła. Wtapiała się we własną bluzkę.
-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej. - spytał Liam. Czyli naprawdę jest taki opiekuńczy jak piszą.
- Może wejdźmy do środka, usiądziemy. - za proponowałam a oni pozajmowali miejsca przy stole.
Na początku głównie mówił Dean z Kieranem.
Louis rozglądał się po domu, ale nic nie mówił. Wyglądał jakby kogoś szukał, ale nie miał kogo.
Kurde! Emily! Przecież poszła do kibla. Widzę, że jej się nie spieszy.
-Gdzie pani domu? - spytał Louis.
-Wiedziałem, że kogoś mi brakuje. - od powiedział Nialler.
-Zaprosiła nas ale jej nie ma. - dodał Harry.
-Pewnie zaraz przyjdzie. - bronił jej Liam.
-Przecież nie ominie kolacji z nami. - rzekł Zayn.
-No jakbym śmiała, kto by wam mógł odmówić.. - rzuciła z taką ironią, że aż sama się zdziwiłam.
Wszyscy wstali ale to Louis wylądował pierwszy przed nią.
-Emily, właśnie się zastanawialiśmy dlaczego od razu nie przyszłaś nas przywitać.
-Cześć Louis.
-Loui, wolę Loui.
-Whatever. - odparła. - Hej, Niall, Liam, Zayn, Harry. Tak, zapamiętałam. Jednak pamięć do imion to ja mam. - pokiwała głową i wszyscy usiedli. Wilson usiadła obok Deana, mogłam pierwsza zająć tą miejscówkę! Że też wcześniej na to nie wpadłam.
Nik też była zazdrosna. Zawsze się kłóciłyśmy o Deana, bo mi się podobał jak i jej. Masakra.
Żadna nie chciała odpuścić. Emily miała najlepiej, to z nią się najwięcej wygłupiał, przytulał.
My też mieliśmy dobry kontakt, ale może nie taki jak Emily, bo ona ich dłużej zna. Są jak rodzina.
Wszyscy jesteśmy.
***
Oczami Emily.
-Powiem ci Emily, Louis miał zdziwko jak zobaczył, że dzwonisz. - zaśmiał się Malik.
-Ja jeszcze większe, bo kazali mi do niego zadzwonić. - od powiedziałam.
-Em, wyluzuj. - szepnął Sean widząc minę Tomlinsona.
Zjedliśmy kolacje a tematy się im nie kończyły.
-Tomlinson, co ty taki cichy co? Jak nie ty. - popchał go Liam.
-Emily, słuchałaś płyty? - spytał Harry.
-Tak. Take Me Home. - zastanowiłam się chwilę. - fajna. Podoba mi się.
-Bo jak my jej ciągle o was gadałyśmy to ona słuchać nie chciała, rzadko oglądała X-Factor. - opowiedziała Nicole.
-Dzięki. - rzuciłam. A ona wzruszyła ramionami.
-Czym się interesujesz, Emily? - spytał Liam.
Czemu cała rozmowa toczy się o mnie?
-Lubię posłuchać dobrej muzyki, potańczyć, śpiewać, grać w tenisa, w siatkę, w kosza, kłócić się z moją rodzinką siedzącą tu przy stole,
bo spędzam z nimi całe dnie, uwielbiam jak Roxy gra ciągle na gitarze i perkusji, kłóci się z siostrą, jak chłopcy się wywalają.. -powiedziałam na jednym tchu. Złapałam głęboko powietrze.
-Woo.. Widzę, że opowiedziałaś nam o wszystkich, chciałaś żeby oni się nie musieli męczyć?
-Ta..Zaraz wracam. - zerwałam się słysząc telefon. Mama. Pobiegłam na górę.
Pewnie się zastanawia czy jej dom jeszcze stoi.
-Hej mamo, właśnie odjechała straż pożarna, dom się spalił, udało nam się ocalić tylko własne tyłki. Prześpimy się u Roxy.
-...
-Żartowałam!
-Emily Wilson! Jeszcze jeden taki żart a nie uda ci się ocalić tyłka. Tata dzwonił. Wraca dzisiaj z Ameryki. Nie martw się, powiedziałam mu, że masz gości i przyjedzie od razu tu do babci.
-Good.
-Nie ciesz się tak młoda damo. Impreza jakaś?
-Jasne, środek meliny.
-Emily!
-No żartuje, mamuś. Nie martw się, pozdrów babcie i tatę. Muszę kończyć. - powiedziałam.
-Nie waż się odłożyć słuchawki.
-Piiiii - mama usłyszała sygnał.
No co?
-Coś się stało? - spytałam Hazze, który wszedł do mojego pokoju.
-Szukam łazienki.
-Do końca korytarza i w prawo.
-Dzięki.
Zeszłam do reszty.
-Wassup? - spytała Nicole.
-Mama dzwoniła, nic wielkiego.
-Em.. mogę tak do ciebie mówić? - spytał Louis.
-Może być.
-Jest sprawa.
-Już się boję. - rozejrzałam się po wszystkich.
______________________________________________

Rozdział tak na Dzień Kobiet. Wszystkiego Najlepszego siostry!

2 komentarze:

  1. a najlepszego,najlepszego.podoba mi się! fajnie,że perspektywa Roxy ^^
    '-Hej mamo, właśnie odjechała straż pożarna, dom się spalił, udało nam się ocalić tylko własne tyłki. Prześpimy się u Roxy.' - moment...leże!
    hahha,ciekawe co miał na myśli Louis! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. nieco spóźnione ale i tak najlepszego! :3 haha o tym domu to na serio boskie :D dowaj szybko nowy bo nie wytrzymam długo w tej niewiedzy! :D xxx

    OdpowiedzUsuń