Wyszłam na balkon w swoim pokoju.
'Kochany pamiętniku.
Zaczęły się wakacje, spotkałam ostatnio na lotnisku takiego chłopaka, nie powiem ładnie wyglądał.
Oczy, włosy i ogólnie. Ale nie potraktowałam go zbyt miło, sama nie wiem dlaczego.
Może nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia ale chyba chciał być miły, krzyczałam na niego, nie odbierałam telefonów. Na dyskotekę podczas zakończenia roku tańczył
ze mną jakiś nieznajomy blondyn a przed chwilą przed domem przedstawił
mi się jakiś lokowaty chłopak o imieniu Harry.
Dziwnie się czułam. Wiem, że nigdy nie miałam powodzenia u chłopaków, nie umiałam
z nimi rozmawiać jak inni. Tak na luzie. Zawsze byłam zestresowana, unikałam kontaktu wzrokowego, ale starałam się. Zawsze. Czasami potrzebuję kogoś z kim mogłabym usiąść, wygadać się. Żeby przytulił, pocieszył, doradził. Na razie mogę tylko usiąść i napisać
tutaj kilka słów. Ale ty mnie nie pocieszysz, nie powiesz co mogę zrobić. Brakowało mi takiej osoby, nawet bardzo. Kto by pomyślał, nie?
Dziewczyna mająca przyjaciół, rodzinę. Tylko dlaczego skoro są czuję się na maksa samotna?
Czemu się dołuję! Mamy wakacje. Czas na miłość. Ale jeśli to będzie tylko krótkie summer love które nie będzie miało najmniejszego sensu, ale przyszłości...'
Zatrzasnęłam pamiętnik, bo Roxy weszła do pokoju.
-Vas Happenin?!
-Skąd to wytrzasnęłaś tak nawiasem mówiąc? - spytałam.
-Aa sama nie wiem, chyba kiedyś usłyszałam na mieście czy na internecie. Sama nie wiem, ale podoba mi się.
-Good.
-Czemu tu siedzisz? Dean cię szukał. Jaki on jest boski. Ale widziałam Nicki jak ciągle z nim gada.
-Z tego co wiem, to nic między nimi nie ma. - odparłam i zauważyłam uśmiech ze strony przyjaciółki.
-Nie lubię tej twojej miny! Co knujesz?
-Ja? Nic. Czemu? - jak zwykle się wyparła.
-Taa...
-Komuś nie dopisuje humor. Co to był za chłopak przed domem?
-Który?
-No ten co pomagał twojej mamie, głupku. - zaśmiała się lekko.
-A bo ja wiem. - wzruszyłam ramionami. - Chodźmy do reszty.
-Jeśli nie chcesz gadać ze mną o chłopakach, to chyba wpadł ci w oko. - powiedziała w momencie gdy pojawił się przede mną Dean i Kieran.
-Chyba Nicole mnie woła.
-No jasne, najlepiej coś palnąć i zmyć się w momencie. - pomyślałam. Chłopcy objęli mnie ramionem po obu stronach. Delikatnie spojrzałam na obu.
-Emily. Kto ci wpadł w oko? - spytał Dean.
-Nikt. Roxy coś pieprzy.
A co miałam im powiedzieć. No dobra, mogłam jakoś inaczej się z tego wyplątać.
Teraz będą dalej brnąć.
-Wiesz, że przed nami niczego nie ukryjesz.
-Wiem, kochani. Powiedziałabym wam. - skłamałam. Weszliśmy do salonu i zmienili temat. Odetchnęłam z ulgą. Widok dziewczyn, gdy chłopcy mnie tak trzymali był nieziemski. Roxy aż wysypała popcorn na ziemie.
-Aaa karmel. - zaczęła rozpaczać. Co jak co ale Roxy to kochała popcorn z karmelem.
Mogłaby go jeść all day, all night.
Poszłam zrobić też dla nas, słyszałam jakby dzwonił mi telefon.
-Dzień dobry, tu telefon Emily Wilson, niestety Emily robi popcorn i nie bardzo może podejść do telefonu.
Zostawisz wiadomość? - wydukał Dean. - Dobrze, okej, powiem jej. Jeszcze raz imię? Loui? Okej. Narka.
-Emily! Dzwonił Louis. Kazał i powiedzieć, żebyś się z nim skontaktowała. I pozdrawia cię.
-Niech spada na drzewo! - krzyknęła z kuchni.
-Jaki Louis? - przyszła do kuchni Nicki.
-Taki debil, wydzwania ciągle. Nie warto się przejmować. - widziałam, że chciała ciągnąć dalej, ale wyszłam z miskami popcornu do salonu.
-Komu, komu?!
Siedziałam zamyślona, gdy oglądaliśmy jakąś komedie. Najlepszym hitem jest to, że każdy wybuchał śmiechem w innych momentach filmu. Może każdego z nas śmieszyło co innego. Każdy z nas był inny.
Ale razem byliśmy idealni.
-Idę do sklepu. - wstałam i chyba nikt nie zauważył, że wyszłam.
Spacerowałam po Londynie. Była boska pogoda. Mogłabym tu spędzić wieczność, gdy weszłam do sklepu pierwsze poszłam na dział z prasą.
-Cześć Harry. - rzuciłam i przeszłam obojętnie. Dopiero potem zorientowałam się, że to ten chłopak co był pod domem.
-Emily, tak?
-Tak.
-Jak tam? - spytał.
-A dobrze. Wkońcu wakacje.
-Nigdy cię nie spotkałam w tej okolicy.
-Nie jestem tu często. - odparł.
-Harry które wolisz..O kurde. - stanął przed nami ten koleś co dzwonił cały czas i upuścił chipsy.
-Louis to jest Emily. Emily Louis.
-My się znamy. - powiedziałam szybko, lecz moja mina się zmieniła na bardziej wkurzoną, smutną, nawet nie wiem.
-Ale, ale skąd wy się znacie? - spytał dziwnym tonem nie jaki Louis.
-Poznaliśmy się dzisiaj, pomagałem jej mamie. - odrzekł Harry.
-O.M.G. Dlaczego nie odbierałaś telefonu? - zadał mi pytanie Lou, i teraz Harry wyglądał na zdziwionego.
Idzie się pogubić.
-Powiedzieli ci, że byłam zajęta. Muszę iść. - złapał mnie za rękę.
-Nie możemy usiąść w parku i normalnie porozmawiać?
-Sądzisz, że mamy o czym.
-Temat zawsze się znajdzie. - odparł Harry i rzuciłam mu zabójcze spojrzenie. - ale dalej nie wiem skąd wy się znacie.
-To jest ta dziewczyna co ci mówiłem, że wylałem na nią kawę.
-To ty?! - powiedział głośnym tonem, wszyscy w sklepie odwrócili się w naszą stronę.
-Cicho. Widzę, że opowiadasz o mnie. Znajomi na mnie czekają. Bye. - machnęłam ręką.
-5 minut.
-Daj mu szanse, to tylko rozmowa a nie decyzja na całe życie. - odpowiedział lokowaty.
-Whatever.
I poszliśmy, usiedliśmy w Hyde Parku.
jaki boski Lou! i w opowiadaniu i na gifie.a ta końcówka: -Daj mu szanse, to tylko rozmowa a nie decyzja na całe życie. - odpowiedział lokowaty. - najbardziej mi się podoba! dziękuję,że dodałaś! xxx
OdpowiedzUsuńŚwietne! Tak strasznie jestem ciekawa co z tego wyniknie :D weny! ^^
OdpowiedzUsuń