środa, 6 lutego 2013

Rozdział 4

Co on tu robi?...Teraz...na tej samej imprezie...ale..przecież był w Manchesterze...
Przez jakieś 2 minuty stałam i gapiłam się w postać chopaka.
-Czemu nic nie mówisz?
-Zastanawiam się czemu przede mną stoisz. - odpowiedziałam.
-Mogę usiąść jak chcesz.
-Może nas przedstawisz? - podszedł do nas jakiś mulat.
-Może nie. - odparłam i poszłam do swojej paczki.
-Co ona taka uparta? - przyjeciel spytał Louisa, na co on wzruszył ramionami.
-Nie zna One Direction. - powiedział Tommo a ten się zaksztusił drinkiem.
Wpadł na mnie jeszcze kilka razy. Oczywiście nie chcący.

-Możesz przestać! - krzyknęłam, akurat w momencie gdy całkowicie uciszyli muzykę.
Wszyscy spojrzeli w naszą stronę.
Dj przerwał tą ciszę. Na moje nieszczęście włączył powolną piosenkę. Szlak niech go trafi.
-C'mon C'mon.. Zatańczysz? - spytał.
-Nie.
-Chcę tylko pogadać. - warknęłam i wyciągnęłam go na dwór.
-O co ci chodzi koleś, co? Dzwonisz, piszesz, wpadasz na mnie. Może chcesz powtórki i wylać coś na mnie. Może przyniosę ci kawę. - odparłam szybko.
-Więc..
-Emily.
-Dzięki. Więc Emily nie chce kawy, chciałem się z Tobą lepiej poznać... - odparł.
-Nie rozumiem.
-Hey. I’ve been watchin you all night. There’s somethin’ in your eyes. Say c’mon c’mon
And dance with me baby. Yeah- zaśpiewał. - Czego nie rozumiesz? - spytał a ja założyłam rękę za rękę.

-Ciebie!
-Dużo osób mi to mówi.
-Nie dziwię im się. - szepnęłam.
-Mówiłaś coś?
-Nie.
Znowu przyszedł ten jego kolega.
-Zayn. - wyciągnął rękę.
-Emily.
-Sory że się wtrącam, ale słuchać was aż w środku, raczej ciebie. - wskazał na mnie.
-Ja nie krzyczę!
-Widzimy. - powiedzieli równocześnie, gdy wchodziłam do sali trzaskając drzwiami.
-Whats up? - spytała Nicole.
-Dajcie wy mi już wszyscy Święty spokój. - poszłam na środek sali do Deana i Kierana tańczyć.
-Ktoś jest nie w humorze.
-Cisza.
-Emily są wakacje, cieszymy się. - usniósł moje kąciki ust i porwał do tańca Dean.
Widziałam tylko kątem oka tego... no... Louisa! O ile się nie mylę.
Później zaprosi mnie jakiś blondyn. Dosyć ładny. Ale skierowałam go w stronę Nicole.
A ja spokojnie zmyłam się na sofę, nogi mi odpadały.
-Nie siedzimy. - przyszedł Lee i Roxy.
Wróciliśmy do domu koło 3 w nocy, nad ranem, jak kto woli.
Chcieliśmy wejśc cicho. Tak... Chcieliśmy...
Wiatr trzasnął drzwiami, było tak ciemno że Dean wszedł w ścianę, zwalił zdjęcie, szkło się rozwaliło, Sean stanął na piszczałkę psa, przez co pies przyleciał i zaczął szczekać.
To jeszcze nie koniec.. Ja potknęłam się o próg gdy wchodziłam. Skończyło się tak, że leżeliśmy wszyscy na ziemi. Kit jeszcze cały stał przy drzwiach i coś jadł. Nie trwało to długo.
Potknął się o nogę Kierana i spadł na mnie, a jedzenie wylądowało na włosach Deana.
Nastała jasność. Mama zaświeciła światło i stanęła przed nami, rozglądając się po przedpokoju z wzrokiem zabójcy.
-Emily Wilson. Co masz na swoją obronę? Zastanawiam się tylko czemu leży na tobie raz, dwa.. Czterech chopców?
-Rano, mamo, proszę cię.
-Nie ominie cię to młoda damo. Cała piątka jutro o 9 na śniadanie.
-Dzisiaj. - poprawił ją Dean.
-Wystarczy. - poszła do siebie.
Dzień dobry pani Wilsoon! - tak rankiem przywitał ją Dean. - ładnie pani wygląda.
-Wiesz Dean? Zawsze jak coś przeskrobiecie albo coś się stanie, mówisz mi że ładnie wygladasz. Już to znam.
Nie wiem o co jej chodziło, i czemu wygłaszała nam kazania w wakacje. Ba! Czemu wygłaszała kazania chłopcom. Powiedziała że jak chcą u niej mieszkać to muszą przestrzegać zasad. Tsa..
Przyleciała Nicole.
-Dzień dobry pani.. - przerwała gdy zobaczyła nas jak kiewiemy głowami żeby nie dokańczała.
-Następna się znazła.
-Wilson. Coś pani nie w humorze. Może urlop by się przydał. - rzekła.
-Jak jestem w domu to ledwo stoi ten dom a co dopiero jak wyjade. - powiedziała mama i opowiedziała Nicole co zrobiliśmy wejście.
Wpadłam na pomysł, powiedziałam że napewno potrzebuje spokoju i babcia z ciocią ucieszy się gdy przyjedzie ich odwiedzić w Manchesterze.
 Po godzinnych namowach zdecydowała się jechać.
-Jest! - przybiłam im piątki.
-Słucham? - odwróciła się do nas.
-Nic, mamuś, nic.
Nikki opowiedziała mi o tym blondynie, a raczej pytała skad go znam, i że cieszy się że oddałam go jej do tańca. Prawda była taka że nawet go nie znałam, ale prze zabawny.
Przyjaciółka nie mogła uwierzyć że go nie znam.
Wyszłyśmy przed dom bo mama pakowała walizki do taksówki. Podszedł do niej jakiś lokowaty chłopak, jakaś dziewiętnastka.
-Jaki miły z ciebie chłopczyk. Dziękuję. - rozwaliła mu włosy a on natychmiastowo je poprawił.
-Pani Wilson. - przyszła Roxy. - wyjeżdża pani?
-Tak. Wszyscy dzisiaj się podlizują, nie wiem co to będzie. Jadę bo się rozmyśle. - wsiadła i nie czekała na odpowiedź.
Jeszcze jej pomachałyśmy i zaprosiłam dziewczyny do środka.
One weszły a ja podeszam do kolesia co stał w dalszym ciągu przed domem.
-Dzięki za pomoc.
-Cała przyjemnosć po mojej stronie. Harry.
-Emily.
Nie wiem czemu od wczoraj wszyscy mi się przedstawiają, ale mam tego dosyć.
Weszłam do reszty do domu.
-No to mamy wakacje!! - krzyknęłam i Roxanne włączyła muzykę na całego.

 

4 komentarze:

  1. hahha "Whats up?" ciekawe gdzie miałaś inspiracje? :DD kocham ten moment sama wiesz który :D ^^ KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ!!!! <33333333 to teraz zaczynamy szantaż o następny ;) :D pamiętasz jeszcze naszą umowę co do długości? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. no no no,jak dużo Łan Di w jednym rozdziale.fajnie połączyłaś ten moment z piosenką c'mon,naprawdę się udało.nie wypowiadam się co do wejścia do domu xD życzę dużej dostawy weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hej.zabawny rozdzial,dobrze ze znowu sie pojawil louis.a czemu tak malo Roxann,tylko wiecej Nicol? pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. polecono mi ten blog i swtierdzam ze podoba mi sie;] zgadzam sie z poprzedniczka.ciekawe kiedy reszta 1d pozna dziewczyny;)

    OdpowiedzUsuń