wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 36


Mówią że pierwsza miłość nigdy nie opuszcza serca


Jeszcze nic nie odpowiedziałam Niallowi, prócz tego żebyśmy wrócili do domu, wolałam tam z nim o tym porozmawiać, cisza, spokój.
Posadziłam go na huśtawce ogrodowej i poszłam zrobić gorącą czekolade bo było dosyć chłodno, gdy wróciłam siedział jak na szpilkach, w końcu wyznał mi co do mnie czuje a ja nic nie odpowiedziałam.
Usiadłam obok niego, podałam mu kubek i oparłam głowę na jego ramieniu, ciągle patrzył się w jakiś odległy punkt.
-Wiesz, że przez Louisa jest..znaczy było mi ciężko dalej utrzymywać naszą znajomość, od tamtego czasu nie widziałam się z nim, ale nie wiem czy potrafie juz spojrzec mu prosto w oczy.
Wyznałeś mi dziś, że to ja byłam twoją pierwszą miłością, pamiętam jak byliśmy mali i cały czas mnie denerwowałeś, burzyłes mi zamki z piasku, na moich 5 urodzinach zdmuchnąłeś za mnie świeczki na torcie,w takim wieku nie wiedzieliśmy co to miłość, ale gdy dorastaliśmy oboje oglądaliśmy albumy rodzinne i nasze zdjęcia, chcieliśmy, żeby to wróciło.
Potem czas płynął, nie widzielismy się tyle lat a tu takie spotkanie. - mówiłam i mówiłam a on w dalszym ciągu patrzyłsię w to samo miejsce.
-Powiedziałeś, że poczekasz na mnie..minęło za mało czasu od tego incydentu z Tomlinsonem i jeszcze go potrzebuje, ale chce żebyś wiedział że znaczysz dla mnie wiecej niz ktokolwiek inny. 

-Wydaje mi się, że powinnaś porozmawiać z Louisem, zadzwonie do niego dzisiaj rano, przyjedzie tutaj, ja skocze na chwile do miasta. - wkońcu się odezwał.
-Wolałabym żebyś był w domu. 
-Nie, to wasza sprawa, wroce szybko, nie martw się. - pocałował mnie w czoło i stwierdził, że pora spać, wiec poszłam na górę do pokoju.
Rano, gdy sie obudziłam wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że Niall leży na huśtawce, zbiegłam szybko na dół, śpi..
-Chyba sie zapatrzyl w nocy w gwiazdy. - powiedziałam sama do siebie co go obudziło.
-Była piękna noc.
-W zamian za to, że Cię obudziłam, ja robie śniadanie. - odparłam.
-To możesz mnie codziennie budzić. - zaśmiał się.
Szybko wybiła 13:00, Niall wyszedł z domu a ja czekałam na Louisa, bałam się okropnie.
Była całkowita cisza w domu, gdy zadzwonił dzwonek o mało nie dostałam zawału.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam to czego sie obawiałam.
-Emily..-uśmiechnął się.
-Wejdź.- otworzyłam bardziej drzwi.
-Chciałem Cię bardzo przeprosić za to całe moje zamieszanie, gdyby nie ja to nie wyjechałabyś do tej Afryki, nie zaciągnęliby Cię do tego wojska, nie musiałabyś oglądać śmierci tylu ludzi, jest mi bardzo przykro z tego powodu. Wybaczysz mi kiedys? Nie zasłużyłem wtedy na Ciebie, nie wiem czy to mozna bylo nazwać miłością czy nie, jesteś wyjątkowa, Niall jest wielkim szczęściarzem, ciagle o Tobie gada, on nie chce zeby spotykały cie nieprzyjemnosci. Jesteś jego aniołem. - wyjaśnił.
-Nie jestem już zła na Ciebie, bałam się co będzie gdy tu przyjdziesz, ale juz sie nie boje, mam nadzieje ze będziemy się kolegowac jak kiedyś, i że bedziesz jednak szczęśliwy ze swoja narzeczoną. - odparłam z uśmiechem.

Godzinę później.
Louis poszedł, kilka minut później przyszedł Niall, zadowolonyy że hoho czyli pewnie Tommo ju do niego dzwonił.
Wręczył mi tulipana i cmoknął w policzek.
-Jak tam jak tam? - usiadł obok i objął mnie ramieniem.
-Wiesz to po co sie pytasz? - uderzyłam go lekko łokciem w brzuch i zaczął się śmiać.
-Chciałem to usłyszeć od Ciebie. - powiedział przez śmiech.
-Horan, Horan..


3 komentarze:

  1. sooo romantic hahaha
    dobrze ze sie pogodzili
    /fankaanka

    OdpowiedzUsuń
  2. I LOVE HAPPY ENDINGS!
    mam nadzieje ze nie mowie tego zbyt wczesnie i ze juz niczym mnie nie zaskoczysz no chyba ze pozytywnie ;)

    OdpowiedzUsuń